Alfama, Lizbona – jak opisać coś nie do opisania?

Alfama od długiego czasu chodziła mi po głowie, jednak ciężko mi było się zebrać aby napisać post o tej dzielnicy Lizbony. Najwygodniej byłoby wytłumaczyć to brakiem czasu, jednak powód był zupełnie inny. O Alfamie po prostu napisać się nie da. Mogłabym bez końca używać wielu przymiotników opisujących moje wrażenia słuchowe, smakowe i wizualne w trakcie kilku pobytów w tym miejscu. Jednak najlepszy opis nie odda moich emocji i tego co pozostało w wspomnieniach. Pominąć Alfamę w trakcie zwiedzania Lizbony to tak jakby nie zwiedzić tego miasta. Stolicę Portugalii można zwiedzić wzdłuż i wszerz, ale bez wizyty w Alfamie nie da się jej poznać. Alfama jako najstarsza dzielnica Lizbony, zdecydowanie wyróżnia się od innych części miasta. Miejsce to właściwie przenosi w czasie, gdyż jako jedyna dzielnica Lizbony przetrwała trzęsienie ziemi w 1755 r. Sama nazwa Alfama pochodzi z języka arabskiego od słowa al – hamma, które oznacza gorące źródła. W czasach okupacji tych terenów przez Maurów, Alfama była ekskluzywną dzielnicą.  Można powiedzieć, że miejsce to było wówczas  swego rodzaju uzdrowiskiem, gdyż wodom Alfamy przypisywano właściwości lecznicze. W XX wieku Alfama zamieszkiwana była głównie przez rybaków oraz rodziny żeglarzy – uboższą część społeczeństwa. W latach 70-80-tych była uznawana za najbardziej niebezpieczną dzielnicę w Lizbonie. Planowano nawet wyburzenie i przebudowę tej historycznej części miasta, na szczęście nie doszło to do skutku. Obecnie z roku na rok przybywa tu coraz więcej trustów, a miejsce to powoli zaczyna się komercjalizować, przez traci swój unikalny charakter. Alfama wydaje się być właściwie miastem w mieście, funkcjonować na swoich własnych warunkach, z dala od gwarnego miasta. Mieszkańcy Alfamy wydają się tworzyć lokalną społeczność odciętą od reszty Lizbony. Jest tu swojsko i spokojnie , a leniwy rytm dnia mieszkańców wyznaczają codziennie domowe czynności. Najlepszym sposobem na zwiedzanie tego miejsca jest zgubienie się w labiryncie wąskich uliczek. Charakterystyczna pastelowa, gęsta zabudowa, wiszące na balkonach pranie, wylegujące się na chodniku koty czy niesamowita ilość ozdobnych detali tworzą unikalny klimat tej dzielnicy. Można tu także zaobserwować codziennie życie mieszkańców Alfamy, spróbować  domowej roboty nalewki Ginjinha, sprzedawanej przez starsze panie, które w ten sposób dorabiają do emerytury. Niestety nadal widać, że Alfama jest zamieszkiwana przez uboższą część społeczeństwa, jednak na każdym korku możemy tu spotkać uśmiechniętych i pomocnych mieszkańców. Alfamie Portugalia zawdzięcza również Fado – tradycyjną muzykę. jest ona nierozerwalnie związana z tzw. saudade – odczuciem tęsknoty i nostalgii. Saudade jest słowem które występuje tylko w języku portugalskim i jest nieodłącznym elementem  charakteryzującym Portugalię jako naród żeglarzy i odkrywców. Z tego powodu muzyka Fado jest bardzo emocjonalna, a zarazem melancholijna. Wiele piosenek jest dedykowanych właśnie Alfamie, a na terenie dzielnicy organizowanych jest wiele koncertów fado. Fado poświęcona jest również sztuka uliczna Lizbony. Na ulicy Escandinhas de São Cristóvão można zobaczyć mural Fado Vadio przedstawiający popularnych wykonawców fado. Na terenie Alfamy, na murach budynków można zaobserwować wiele ciekawych murali oraz słynnych azulejos – ceramicznych dekoracyjnych płytek. Alfamę warto odwiedzić zarówno w dzień jak i wieczorem, gdy jest ciekawie oświetlona, a z pobliskich barów można usłyszeć muzykę fado. Na terenie Alfamy w każy wtorek i sobotę w godzinach od 6 do 17  organizowany jest pchli targ – Feira da Ladra, co w przetłumaczeniu znaczy – bazar złodziei. Jest to idealne miesjce aby podpatrzec lokalne życie mieszkańców Lizbony. Alfama jest miejscem unikalnym. wydaje się być oddzielona od gwarnej części Lizbony, co daje odczucie zanurzenia się w hermetyczną lokalną rzeczywistość. Niestety w związku z rozwojem masowej turystyki tego typu miejsc, jest coraz mniej. Podejrzewam, że niedługo na ulicach Alfamy również zobaczymy stragany z „chińskimi” pamiątkami, food trucki i komercyjne sieciówki. W mojej pamięci zostaną dźwięki fado, serdeczne uśmiechy starszych pań sprzedających cudowną w smaku, domową nalewkę wiśniową, pastelowe kolory kamieniczek oraz niesamowity światłocień do zdjęć z jakim nie spotkałam się jak dotąd w żadnym innym mieście. Powiązane posty/Related posts Metz – miasto mirabelek Portugalia – bajkowa Sintra Wiedeń – architektoniczne miasto snów Słowacja na spontanie – Girl on an unxpected Szwajcaria – tu się jeździ na krawędzi! Park Narodowy Durmitor – gdzieś w odległej Czarnogórze… Szwajcaria – bajkowe Stein am Rhein Hiszpania – Santander, zakochasz się bankowo! Nikozja – podzielona stolica, Girl off the Trail Budapeszt – 15 powodów dla których tu wracam Tivoli – podróż do przeszłości Lwów – miłość nie od pierwszego wejrzenia Girl on a Trail – Kosowo Jeden dzień w Sztokholmie Troki i tajemniczy Karaimi Oslo – 10 godzin w stolicy Norwegii Girl on a Trail: Luksemburg – Vianden Kopenhaga – Ale kanał! Lwów – najlepsza kawa na piasku! Tavira – po prostu Portugalia! Po prostu Bratysława! Chorwacja, Dubrownik – gwiazda Adriatyku… Śpieszmy się zwiedzać Czarnobyl, tak szybko odchodzi…. Lucca, Toskania czyli włoski sposób na las na Wysokie ceny w Kopenhadze? – obalamy mity Warszawa artystycznie – murale Opuszczone Kino prev next

error: Content is protected !!