Kiedy wylądowałam na lotnisku Kailua Kona, znajdującym się na hawajskiej wyspie Big Island, poczułam się dosłownie jak bohaterowie misji Apollo. Zaskakujące jest, że po niespełna 40 – minutowym locie, pomiędzy hawajskimi wyspami, znalazłam się w zupełnie innej rzeczywistości. Piaszczyste plaże wyspy O’ahu zostały zastąpione, skałami oraz czarnym piaskiem, natomiast zamiast bujnej hawajskiej roślinności, po horyzont rozciągał się apokaliptyczny krajobraz powulkaniczny. A sprawcą tego wszystkiego jest Kilauea – jeden z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie. Kilauea wygląda dość niepozornie, gdyż w odróżnieniu od innych wulkanów, charakteryzuje się spłaszczonym, szerokim stożkiem i nie ulega standardowej erupcji
