
Zanzibar – Wyspy Przypraw i przemyt goździków
Zanzibarskie wyspy zwane również Wyspami Przypraw, od lat są centrum produkcji wielu przypraw. Do najpopularniejszych można zaliczyć: goździki, gałkę, muszkatołową, cynamon oraz pieprz. Najlepszym pomysłem na zapoznanie się bogatą historią upraw jest wizyta na lokalnej farmie przypraw. Farmy przypraw na Zanzibarze, nie są typowymi rozległymi plantacjami, gdzie po horyzont rozciągają się uprawy jednego rodzaju rośliny. Mają one charakter demonstracyjny, gdzie na stosunkowo małym terenie uprawiane są różnorodne rośliny i owoce. Umożliwia to zobaczenie bogactwa Zanzibaru w relatywnie krótkim czasie. Ilość ofert tzw. Spice tour jest duża, ja odwiedziłam farmę Kizimbani. Odwiedziłam ją przypadkowo w trakcie zwiedzania wyspy. Dopiero później dowiedziałam się, że jest to firma rządowa, zajmująca się produkcją i eksportem przypraw oraz szkoleniami rolniczymi. Na miejscu przywitał mnie lokalny przewodnik, biegle posługujący się angielskim oraz posiadający dużą wiedzę na temat przypraw. Demonstrował mi kolejno niczego nie przypominające mi rośliny i drzewka, a ja zielona w temacie próbowałam zachować pozory, że znam się choć trochę na gotowaniu 😉
Pierwsze drzewo z okrągłymi owocami, okazało się być gałką muszkatołową, zwaną w suahili kungu manga. Oprócz wartości kulinarnych, przyprawa ta słynie także z innych właściwości. W większych ilościach może wywołać delikatne działanie halucynogenne. Znana jest także jako afrodyzjak, a także służy do uspokajania i usypiania dzieci.
Bulwa kurkumy, też nie wyglądała dla mnie znajomo, gdyż przyprawę tą znałam głównie jako żółty proszek. Tymczasem kurkuma, zwana też szafranem dla ubogich, wyglądem przypomina imbir, z tą tylko różnicą, że ma intensywny pomarańczowy kolor. Żółty proszek uzyskuje się po wysuszeniu i zmieleniu wcześniej ugotowanych bulw. Na Zanzibarze, kurkuma wykorzystywana jest także do leczenia niestrawności.
Pieprz – tu nie miałam wątpliwości, od razu zgadłam prezentowaną mi roślinę. Jednak, gdy usłyszałam pytanie o rodzaje pieprzu, na tym moja wiedza się skończyła. Byłam przekonana, że czerwony, zielony, czarny i biały pieprz to inne odmiany tej rośliny. Tymczasem okazało się, że wszystkie te rodzaje to ta sama odmiana. Pieprz czerwony tworzą najbardziej dojrzałe ziarenka, które moczy się w wodzie w celu usunięcia z nich skorupki. Czerwony kolor uzyskują poprzez suszenie na słońcu. Aby uzyskać pieprz zielony, niedojrzałe nasiona suszone są w cieniu dla zachowania intensywnego zielonego koloru, a następnie moczone w solance. Pieprz czarny uzyskuje się z niedojrzałych ziaren, które poddane są procesowi suszenia i fermentacji. Pieprz biały produkowany jest z dojrzałych ziaren, które są moczone w celu usunięcia z nich skórki.
Trawę cytrynową było łatwiej rozpoznać po charakterystycznych źdźbłach. Po zgnieceniu ich w ręku nie miałam wątpliwości. Charakterystyczny zapach był typowy dla tej rośliny. Co ciekawsze, świeży aromat trawy cytrynowej skutecznie odstrasza komary. Poza właściwościami kulinarnymi trawa cytrynowa jest wykorzystywana również jako składnik kosmetyków.
Pytanie przewodnika o korę drzewa, nasunęło samo odpowiedź. Oczywiście był to cynamon. Cynamon na Zanzibarze, nazywany jest królem przypraw. Drzewo to wykorzystywane jest w całości. Zmielona kora lub zwinięta w rulon tworzący, znane nam laski cynamonu jest wykorzystywana do wielu dań i deserów. Cynamon posiada także właściwości bakteriobójcze i dezynfekujące. O ile kora w smaku przypomina cynamon, to korzeń charakteryzuje się świeżym, mentolowym zapachem. Z korzeni i liści wytwarza się substancję która właściwościami i właśnie zapachem przypomina znany nam Amol. Ma też takie samo zastosowanie, wtarta w skórę rozgrzewa i ma działanie przeciwbakteryjne.
W końcu przyszedł czas na goździki. Gdy zobaczyłam drzewko goździkowe nie miałam wątpliwości. Niedojrzałe pączki na drzewie przypominały kształtem suszone goździki. Zrywane są z drzewa kiedy na ich wierzchołku pojawią się cztery charakterystyczne wypustki. Następnie suszone są na słońcu. Zanzibar był kiedyś głównym eksporterem goździków. Na wyspy sprowadzili go w pierwszej połowie XIX wieku Arabowie z Omanu. Uprawa przypraw była wówczas bardzo intratnym interesem, szczególnie dlatego, że Omańczycy dysponowali dużymi zasobami taniej siły roboczej. Wówczas na wyspie kwitł handel niewolnikami. Jednak w latach 70-tych ubiegłego wieku produkcja tej przyprawy spadła drastycznie. Powodem była duża konkurencja na rynku międzynarodowym oraz nieudana próba wprowadzenia socjalistycznej gospodarki. W latach 60-70-tych rząd objął kontrolą ceny i eksport tej przyprawy. Zaniżone sztucznie ceny sprawiają, że obecnie produkcja goździków nie jest już tak opłacalna. Rząd natomiast nie chce zrezygnować z kontroli nad ich produkcją, uzasadniając, że goździki są dobrem narodowym. Wyobraźcie sobie, że ceny goździków są tak niskie, że w akcie desperacji przemycane są do Kenii! Przemytnicy mogą je tam sprzedać po znacznie wyższej cenie. Jest jeszcze jeden negatywny aspekt uprawy tej przyprawy. W celu obniżenia kosztów produkcji, jako tanią siłę roboczą wykorzystuje się dzieci. Są one bardziej zwinne i efektywne w zbiorze nierozwiniętych pąków z koron drzew. Jak można się domyślać, wiele z nich ulega wypadkom, spadając z wysokich konarów. Co prawda, zatrudnianie dzieci na Zanzibarze jest nielegalne, jednak rząd jest w tym wypadku bezradny. Dzieci często wykorzystywane są do pomocy rodzicom na plantacji.
Przewodnik pokazuje mi kolejną roślinę, o charakterystycznych wysokich liściastych łodygach. Jednak nie mam złudzeń, nie mam szans w konkursie wiedzy o przyprawach świata. Zaprezentowana roślina nic znanego mi nie przypomina. Okazuje się, że jest to kardamon, który jest podobno drugą, zaraz po szafranie, najdroższą przyprawą na świecie. Staram się usprawiedliwić moją ignorancję i wskazuję, przewodnikowi, że doskonale znam tą przyprawę w formie ziaren lub sproszkowanej. Jednak żadnych ziaren nie mogę tu dostrzec. Przewodnik odsłania łodygi i zagadka zostaje rozwiązania. Nasionka kardamonu znajdują się na ziemi w postaci bulwiastych kłączy.
Na farmie przypraw można zaobserwować także uprawy licznych owoców jak kokosy, ananasy czy mniej nam znane owoce chlebowca, popularnie nazywane jackfruit. Owoce chlebowca są bardzo słodkie i mogą osiągać ogromne rozmiary i może ważyć nawet 30 kilogramów. Oprócz smacznych owoców chlebowiec wytwarza substancję, która może wykorzystywana jako klej. Uzyskuje się ja poprzez nacięcie kory.
Oczywiście nieodzownym elementem wycieczki była także degustacja owoców oraz prezentacja lokalnych produktów oferowanych przez farmę. Można tutaj kupić rozmaite przyprawy. Ceny są nieco wyższe niż na bazarze Darajani w Stone Town, jednak produkty na pierwszy rzut oka wyglądają na świeższe i lepszej jakości. Ponadto w ofercie była: kawa, herbata oraz różnego rodzaju olejki, perfumy i mydełka.
Spice Tour jest ciekawym urozmaiceniem pobytu na Zanzibarze. Koszt indywidulanej wycieczki to zaledwie $5 (dane z 2023 r.). W trakcie wizyty można wiele dowiedzieć się o znanych przyprawach oraz ich różnorodnym zastosowaniu. Jest to także ciekawy pomysł na bliższe poznanie wyspy i życia jej mieszkańców.
