
Atlas Studios – marokańskie Hollywood na pełnym styropianie
Wizyta w Atlas Studios, znajdującego się w marokańskiej miejscowości Warzazat, to jak zaliczenie Egiptu, Rzymu i kawałka Somalii w trakcie godzinnej podróży. Interesujesz się kinem? To zapomnij o Hollywood – bo prawdziwa magia dzieje się w Maroku, między górami Atlasu Wysokiego, a piaskami Sahary.
Tak właściwie, to historia obydwu miejsc zbiega się w czasie. Podczas gdy pod koniec XIX wieku Hollywood było znane zaledwie jako dzielnica mieszkaniowa, w Maroko Louis Lumière nakręcił pierwszy film „Le chevrier Marocain” (Marokański pasterz). Jednak dopiero w 1983 roku przedsiębiorca Mohamed Belghmi otworzył tu oficjalne studio filmowe. Tak powstało Atlas Studios – czyli tania, słoneczna alternatywa dla Hollywood, z górskimi pejzażami, pustynią, odrobiną orientu i hasłem reklamowym „Kino na budżecie”. Momentem przełomowym był 1998 r., kiedy to Ridley Scott postanowił wykorzystać tą scenerię do nakręcenia Gladiatora. To tutaj powstawały takie popularne filmy jak: Lawrence z Arabii, Ostatnie kuszenie Chrystusa, Klejnot Nilu, Mumia, Black Hawk Down, Babel, Ultimatum Bourne’a, Gra o Tron, Kundun.
Obecnie Atlas Studio jest jednym z największych obiektów tego typu na świecie. Na rozległych pustkowiach wokół miejscowości Warzazat budowane są liczne plany filmowe, które następnie są opuszczane, a pozostałości po scenografii stają się ciekawym miejscem do eksploracji (o czym wkrótce napiszę). Z tego powodu tak właściwie ciężko stwierdzić, gdzie kończą się studia filmowe, a gdzie zaczyna pustynia.
Atlas Studios jest otwarte dla zwiedzających. Wstęp kosztuje 80 dirgamów plus 30 dirhamów za plan Królestwa Niebieskiego (ceny z w 2025 r.). Zwiedzanie odbywa się wyłącznie z przewodnikiem, który przedstawia różne ciekawostki z planów filmowych.
Wizyta zaczyna się od wielkiego placu, na którym można zobaczyć replikę F-16 użytego w filmie Klejnot Nilu z M. Douglasem i Kathleen Turner z 1985 r. Tuż za nim znajdują się pojazdy użyte w Black Hawk Down.
Jest tu również bus z legendarnego serialu Prison Break oraz Arka Noego i Aston Martin ze styropianu, całkiem ciekawe zestawienie…
Następnie na pierwszy plan wjeżdża Kleopatra z 1999 r. Egipska świątynia robi niesamowite wrażenie. Monumentalne kolumny i mroczne wnętrze robią ciekawy klimat. Malowidła wyglądają jak oryginalne, choć hieroglify nie przedstawiają żadnej treści, po prostu imitują oryginał.
Z pałacu trafiamy na rynek niewolników z Gladiatora. Tu atmosfera się zagęszcza, ciemne, duszne, zakurzone pomieszczenia dają wrażenia jak z escape room bez wyjścia awaryjnego. Brakuje tylko Russella Crowe krzyczącego „Are you not entertained?!”
I aż chce się odpowiedzieć “Not yet…” Bo to zaledwie początek.
Nieopodal – mniejsza wersja świątyni z Karnaku (Luksor), z filmów Asterix i Obelix: Misja Kleopatra i Mumia. Może i skromniejsza, ale podobieństwo uderzające.
Następnie na plan wjeżdża druga świątynia Kleopatry z filmu Asterix i Obelix: Misja Kleopatra. Obłędne kolory i misterne zdobienia sprawiają, że przez chwilę można się poczuć jak Monica Bellucci, ale tylko przez chwilę zanim nie dostrzeżesz prowizorki.
Natomiast w oddali widać plan Jerozolimy z Królestwa Niebieskiego – podobno największy zbudowany na potrzeby filmu.
Ostatnim punktem programu jest świątynia Buddyjska, wybudowana na potrzeby filmu Kundun Martina Scorsese. Ogromny posąg buddy oraz unikalne dekoracje przenoszą prosto do Tybetu (a przynajmniej, tak jakby).
Atlas Studio to miejsce, gdzie marzenia o wielkim kinie spotykają się z rzeczywistością z Castoramy. Z jednej strony czujesz się tu jak gwiazda hollywoodzkiego hitu, z drugiej – jak statysta w szkolnym przedstawieniu. Z wierzchu widzisz monumentalne świątynie i luksusowe pałace, natomiast pod spodem styropian, dykta i drewniane rusztowania. Całość wygląda jak ściągnięta z Monty Pythona. Wszystko wygląda epicko, ale absurdalnie.

