Jeden dzień w Sztokholmie
W Sztokholmie spędziłam jeden dzień i z pewnością było to za mało, żeby zobaczyć wszystko co stolica Szwecji ma do zaoferowania. Tak właściwie, to powodem dla którego się tam znalazłam były moje urodziny, które po prostu chciałam spędzić tradycyjnie tzn. podróżując ? Nie zależało mi na długim wyjeździe i zastanawiałam się nad opcją budżetową. Może Sztokholm nie kojarzy się raczej jako tania destynacja, jednak dla mnie okazała się najtańszą opcją. Najtańszą nie znaczy jednak, że najwygodniejszą. Aby zaoszczędzić na drogim noclegu udałam się na noc do Gdańska. Tam po krótkim wieczornym spacerze po Starówce udałam się na nocleg na lotnisko, skąd o 7.20 rano miałam lot do Sztokholmu. Na zwiedzanie Sztokholmu miałam cały dzień bo lot powrotny do Modlina miałam o 20.15.
Sztokholm przywitał mnie cudowną, słoneczną pogodą. Wycieczkę zaczęłam od spaceru w kierunku Starego Miasta – Gamla Stan.
Było koło 9 rano w sobotę i miasto wcale nie wyglądało na opustoszałe. Na ulicach było pełno nastolatek, które najwidoczniej spędziły tu całą noc, w oczekiwaniu na jakieś wydarzenie. Od razu zrobiło mi się lepiej kiedy pomyślałam, że mój nocleg na lotnisku był znacznie bardziej komfortowy. ?
Po drodze minęłam Riksdag – budynek szwedzkiego Parlamentu. Jest on ciekawie położony na małej wysepce Helgeandsholmen.
Nieopodal znajduje się najstarsza katedra w mieście – Storkyrkan. Niestety nie mam jej zdjęcia, ponieważ moja uwagę przykuła najstarsza toaleta w Sztokholmie. Została wybudowana w 1890 r, i kto wie może jest nawet najstarsza w całej Szwecji.
Gamla Stan to zarówno Stare Miasto jak i nazwa małej wysepki, na której się znajduje. Podobno jest to jedna z najlepiej zachowanych średniowiecznych Starówek w Europie. Można tu zobaczyć ciekawą architekturę w pastelowych kolorach. Spacerując brukowanymi alejkami, warto odwiedzić Mårten Trotzigs Gränd – najwęższą uliczkę w Sztokholmie. Podobno w najwęższym miejscu liczy niecałe 90 cm.
Sztokholm zaskakuje ukształtowaniem terenu. Przed przyjazdem tutaj myślałam, że to miasto jest płaskie jak stół. Tymczasem znajduje się tu kilka wzgórz, z których można zobaczyć panoramę miasta. Jednym z takich miejsc jest wzgórze Skinnarviksberget – najwyższe wzniesienie w centrum Sztokholmu. Można stąd podziwiać Stare Miasto oraz charakterystyczny budynek Ratusza Stadshus. Ratusz jest słynnym budynkiem w Sztokholmie ponieważ odbywa się w nim coroczna gala rozdania nagród Nobla.
Po drodze na wzgórze znajduje się też punkt widokowy Fjällgatan.
Potwierdzeniem, że liczy się droga, a nie cel jest Monteliusvägen – ścieżka piesza prowadząca do Skinnarviksberget.
Aby ułatwić zarówno mieszkańcom jak i turystom poruszanie się po mieście, znajduje się tu wiele nadziemnych przejść i kładek, które stanowią dodatkową atrakcję.
Ciekawym miejscem jest także winda Katarina, z której szczytu można zobaczyć ciekawy widok na miasto. Oryginalna konstrukcja powstała w 1881 r. i była wówczas nowatorskim rozwiązaniem. Winda była wówczas napędzana silnikiem parowym, który dopiero w 1915 r. został zamieniony na silnik elektryczny.
Sztokholm jest równie ujmujący z góry jak i z perspektywy podziemi. Doskonałą perspektywę można zobaczyć w niekończącym się tunelu Brunkeberg, o długości 231 m
Jednak prawdziwym dziełem sztuki są stacje sztokholmskiego metra. Zresztą nie bez powodu sztokholmskie metro nazywane jest „najdłuższą galerią sztuki na świecie”. Zresztą nie ma się co dziwić, osobiście nie znam galerii która liczyłaby 110 km długości. Nie udało mi się zwiedzić wszystkich 100 stacji natomiast do tych najciekawszych, które zobaczyłam należą:
– Rådhuset, która wyglądem przypomina piekielną jaskinię,
– Tekniska högskolan, gdzie można zobaczyć wiszące jabłko Newtona. Bliżej nie podchodziłam do niego w obawie żeby nie spadło mi na głowę ?
Natomiast z drugiej strony stacji trzeba uważać na zwisający z sufitu wielościan.
– Kungsträdgården jest natomiast najgłębszą stacją w Sztokholmie. Ruchome schody, które wydają się ciągnąć w nieskończoność i bynajmniej nie są jedynym powodem, dla którego warto ją odwiedzić.
Stacja utrzymana jest w konwencji ekologicznej i wygląda całkiem fotogenicznie. Jednak co ciekawsze, jest jedynym miejscem w Europie Północnej gdzie można spotkać zamieszkującego jaskinie pająka Lessertia dentichelis. W jak sposób gatunek ten znalazł się w tak niesprzyjającym środowisku, ciężko powiedzieć. Prawdopodobnie przypadkowo został przetransportowany tutaj wraz ze sprzętem, użytym do budowy stacji.
Będąc w Sztokholmie warto zajrzeć także do Östermalms Saluhall – słynnego bazaru. Jest to ciekawe miejsce nie tylko na kupienie lokalnych produktów, ale również na zjedzenie śniadania czy lunchu.
W porze obiadowej warto wybrać się do knajpki Mom’s Kitchen Nybrogatan, gdzie serwują doskonałe tradycyjne szwedzkie klopsiki. Muszę przyznać, że cena zestawu obiadowego mnie zaskoczyła. Nigdy nie spodziewałabym się, że za obiad w centrum Sztokholmu zapłacę zaledwie 65 zł.
Jednak najważniejszym punktem mojej wycieczki była wizyta w Muzeum Vasa, które poleciła mi przyjaciółka. Nazwa muzeum pochodzi od nazwy statku który jest tu głównym eksponatem. Statek został wybudowany w XVII w., a jego historia prawdopodobnie była inspiracją dla budowniczych Titanica.
Statek został zaprojektowany jako sztandarowy okręt szwedzkiej armii. Podobno na ówczesne czasy był najlepiej uzbrojonym statkiem. Jednak uzbrojenie, niekoniecznie musi iść w parze z wyważeniem. Zaraz po wypłynięciu w pierwszy rejs zatonął na oczach tłumu, który przybył na jego inaugurację. Wrak statku został odkryty w połowie XX w. po ponad 300 latach. Został wyciągnięty na powierzchnię i odnowiony. Dziś można go podziwiać w Muzeum Vasa. Może nie jestem znawcą marynarki wojennej jednak muzeum to jest miejscem obowiązkowym. Statek robi niesamowite wrażenie, szczególnie ze względu na jego wielkość oraz misterne zdobienia i detale.
Skoro o rejsie mowa, to jest to kolejna atrakcja Sztokholmu. Stolica Szwecji, tak właściwie zlokalizowana jest na 14 wsypach stanowiących archipelag. Wyspy połączone są licznymi mostami, a samo miasto często jest nazywane Wenecją Północy. W cenie biletu na komunikację miejską można skorzystać z kilku opcji promów. Rejs promem stanowi ciekawe urozmaicenie wycieczki i pozwala spojrzeć na miasto z innej perspektywy.
Ze względu na małą ilośc czasu udałam się w krótki rejs linią nr 80 z Nybroplan do Allmanna Grand. Po drodze mogłam zobaczyć Kastellet Stockholm, zlokalizowanego na małej wysepce Kastellholmen. Na szczycie cytadeli powiewa szwedzka flaga. Zgodnie z tradycją, gdy kraj znajduje się w stanie pokoju flaga powiewa wysoko, natomiast w przypadku wojny jest opuszczana.
Dzień w Sztokholmie zakończyłam na Fika. Fika to niemal szwedzki rytuał i tą nazwą określa się tu przerwę na kawę. Po nocy na lotnisku oraz całym dniu zwiedzania marzyłam o kawie. Udałam się do kultowej kawiarni Vete-Katten. Byłam przekonana ze stracę tam fortunę, ale pomyślałam, że i tak zaoszczędziłam na noclegu i zamówiłam podwójne espresso oraz KANELBULLAR – bułeczkę cynamonową. Rachunek miło mnie zaskoczył, całkowity koszt wyniósł 30 zł. Obserując postępującą w Polsce inflację nie wkluczam, że może wkrótce wyskoczenie na jednodniową wycieczkę do Sztokholmu na obiad nie będzie wcale takim złym pomysłem ?