Jordania – siedem cudów
Od niedawna Ryanair uruchomił nowe połączenie z Warszawy i Krakowa do stolicy Jordanii – Ammanu. Bilety można kupić w bardzo korzystnej cenie. Szczególnie zimą, jest to ciekawa propozycja na weekendowy bądź nawet dłuższy wyjazd. Zaledwie w niecałe 4 godziny można się znaleźć w ciepłym, egzotycznym kraju, charakteryzującym się niesamowitą historią, doskonałą kuchnią oraz wspaniałymi krajobrazami.
Pierwszy przystanek – Amman
W Ammanie czuć specyficzną atmosferę krajów Bliskiego Wschodu. Jasna, gęsta zabudowa miasta sprawia wrażenie jakby wyrastało ono wprost z pustyni.
Najciekawszym miejscem w Ammanie jest Jebel al-Qala’a – Cytadela (wstęp 2 dinary – 10 zł, lub bezpłatny z Jordan Pass, o którym pisałam tutaj). Można tu zobaczyć dwie wysokie kolumny, będące pozostałością po starożytnej Świątyni Herkulesa.
Tuż za nimi znajduje się wyrzeźbiony w skale kawałek dłoni Herkulesa.
Z Cytadeli roztacza się niesamowity widok na Amman. Można stąd zobaczyć typowe centrum miasta, z jednej strony z wieżowcami w tle, a z drugiej ze starożytnym teatrem rzymskim.
Nieco dalej od historycznego centrum Ammanu znajduje się meczet Króla Abdullaha (wstęp kosztuje 2 dinary – 10 zł). Jest to jedyny meczet w Jordanii udostępniony zagranicznym turystom do zwiedzania.
Bliżej Nieba – na Górze Nebo
Obowiązkowym punktem w drodze z Ammanu w kierunku Autostrady Morza Martwego, jest Góra Nebo. To tutaj Mojżesz ujrzał Kanaan – Ziemię Obiecaną. Podobno gdzieś w okolicy góry, złożone są jego szczątki.
Na miejscu znajduje się kościół oraz punkt widokowy z którego można zobaczyć Morze Martwe z Izraelem i Palestyną w tle. Warto również zajrzeć do restauracji Nebo Restaurant & Terrace, gdzie można spróbować pieczonego na miejscu chleba oraz podziwiać niesamowity widok na okolicę.
Autostrada Morza Martwego
Kręta droga na zachód od Góry Nebo prowadzi wzdłuż niesamowitych krajobrazów. Trasa często schodzi stromo do najniżej położonego miejsca na ziemi – Morza Martwego, które znajduje się około 420 m poniżej poziomu morza.
Błędnie określane Morze Martwe, jest właściwie jeziorem i zarazem jednym z najbardziej zasolonych zbiorników wodnych. Jego zasolenie wynosi aż 31%. Warto się pośpieszyć, aby zobaczyć to miejsce, gdyż Morze Martwe powoli wysycha.
Jadąc słynną drogą nr 65, wzdłuż malowniczego wybrzeża można zobaczyć niesamowite formacje solne. Niestety tuż przed naszym przyjazdem w tej okolicy przeszła wielka fala powodziowa. Z tego powodu połowa tej drogi została zamknięta, co uniemożliwiło nam zobaczenie części z zaplanowanych atrakcji.
W płatnych ośrodkach wypoczynkowych jak Al-Wadi Resort lub Amman Beach, można skorzystać z kąpieli w Morzu Martwym. Niestety ta przyjemność słono kosztuje 😉 bo aż 25 dinarów. Co obejmuje cena? Właściwie tylko albo i aż… prysznic. Jednak, prysznic po kąpieli w tej solance rzeczywiście może być na wagę złota.
Cud Świata
Jadąc do Petry spodziewałam się zobaczyć Nowożytny Cud Świata, jednak miejsce to przerosło moje najśmielsze wyobrażenia.
Do niedawna myślałam, że Petra ogranicza się wyłącznie do najsłynniejszej budowli – Skarbca Faraona (Al – Khazneh). Jednak miejsce to, ma do zaoferowania znacznie więcej. Szacuje się, że w Petrze znajduje się około 800 stanowisk archeologicznych, z czego ponad połowę stanowią wykute w skale grobowce.
Główna ścieżka zwiedzania liczy łącznie około 7 kilometrów, choć można ją znacznie wydłużyć wspinając się na pobliskie skały. Co prawda Petrę można zwiedzić w jeden dzień, jednak osoby szczególnie zainteresowane archeologią mogą tu spędzić 2, a nawet 3 dni. Trasa prowadzi przez niekończący się labirynt skał, który skrywa niesamowity skarb Nabatejczyków.
Petra została zbudowana przez Nabatejczyków pomiędzy III a I w.p.n.e. Przez wieki przetrwała liczne trzęsienia ziemi, pozostając w sekrecie, aż do 1812 r. Wówczas Szwajcar – Jean Louis Burckhardt odkrył to zapomniane przez wieki miasto.
Droga do Skarbca Faraona prowadzi wąskim i krętym korytarzem skalnym, który zaskakuje ilością niesamowitych odcieni pomarańczowego, różowego, żółtego i czerwonego.
Dalsza część trasy prowadzi ulicą Fasad do grobowców królewskich wykutych w ogromnym masywie skalnym. Nieopodal znajduje się teatr, wykuty w skale przez Nabatejczyków.
Ostatni odcinek trasy obejmuje miejsce, w którym kiedyś znajdował się bazar, można je rozpoznać po charakterystycznych kolumnach.
Wstęp do Petry jest dość drogi, koszt biletu wynosi 50 dinarów, czyli około 260 zł, dlatego warto wykupić Jordan Pass, o czym pisałam w poprzednim poście. Aktualne ceny oraz godziny zwiedzania dostępne są tutaj. Za dodatkową opłatą, zwiedzanie można urozmaicić sobie przejażdżką na mułach, osłach bądź wielbłądach.
Petra zachwyca o każdej porze dnia, natomiast największe wrażenie robi w nocy, kiedy jest klimatycznie oświetlona. Wstęp jest wówczas dodatkowo płatny.
Od września do marca w rejonie Petry występują tzw. błyskawiczne powodzie (ang. flash floods). Mieliśmy dużo szczęścia, gdyż tuż przed naszą wizytą, w wyniku tego typu powodzi zginęło 11 osób. Główną przyczyną zagrożenia powodziami w tej okolicy jest ukształtowanie terenu. Wąskie, głębokie wąwozy nasilają falę powodziową. Dlatego przed wycieczką w te rejony warto sprawdzić pogodę, aby uniknąć niebezpieczeństwa.
W bliskiej odległości od Petry, znajduje się Mała Petra. Jest to ciekawa alternatywa dla osób nielubiących zatłoczonych turystycznie miejsc.
Cztery kraje oraz piasek za korale
Idealnym miejscem na odpoczynek po intensywnym zwiedzaniu Petry jest znajdująca się nad Morzem Czerwonym Aqaba. Aqaba położona jest w tzw. turystycznym „złotym trójkącie”, będąc przystankiem z Petry do Wadi Rum – jordańskiej pustyni.
Samo miasto nie wyróżnia się niczym szczególnym, przypomina europejskie miejscowości wypoczynkowe. Jednak Aqaba jest strategicznym miastem Jordanii, gdyż znajduje się tutaj jedyny port morski w kraju. Tak właściwie, gdyby nie spryt jednego z królów Jordanii, miasto to należałoby do Arabii Saudyjskiej. Zaledwie 12 km odcinek wybrzeża, został wymieniony na 6 tys km2 jordańskiej pustyni.
Jordańskie wybrzeże słynie z niesamowitej rafy koralowej, znajdującej się niemal tuż przy brzegu. Wielbicieli nurkowania powinien skusić także zatopiony czołg oraz wojskowy samolot Hercules. Obydwa obiekty znajdują się na tyle blisko brzegu, że można do nich samodzielnie dopłynąć. Co więcej można stąd zobaczyć 3 kraje: Izrael, Egipt oraz Arabię Saudyjską.
fot. Monika Dąbrowska
Wzdłuż wybrzeża Morza Czerwonego znajdują się liczne zagospodarowane plaże z restauracjami oraz prysznicami oraz toaletami, wstęp jest bezpłatny.
Z wizytą u Beduinów
Niezapomnianym doświadczeniem jest nocleg w beduińskim obozie na pustyni Wadi Rum. Nocleg w beduińskim namiocie, z dala od cywilizacji, z tradycyjną kolacją i lokalną muzyką, niebem rozświetlonym gwiazdami oraz niesamowitymi widokami o wschodzie słońca, jest magicznym przeżyciem.
Aby dostać się na pustynię, nie trzeba wypożyczać samochodu terenowego. Do wejścia na teren pustyni prowadzi asfaltowa droga, natomiast stamtąd zorganizowany jest bezpłatny transport do namiotów. Natomiast, dojazd własnym terenowym samochodem gwarantuje świetną zabawę.
Wstęp na teren pustyni kosztuje 5 dinarów, około 25 zł, natomiast z Jordan Pass jest bezpłatny. W Visitor Center są dostępne mapki Wadi Rum.
Prawdziwą atrakcją jest zwiedzanie pustyni. Istnieje możliwość wykupienia wycieczki z beduińskim przewodnikiem bądź zwiedzania na własną rękę.
Jednak samodzielne zwiedzanie może być kłopotliwe ze względu na ograniczone możliwości nawigacji na pustyni oraz dość wymagające warunki jazdy, dla niedoświadczonych kierowców.
Dlatego najlepszą opcją moim zdaniem jest wykupienie wraz z noclegiem wycieczki. Koszt noclegu z kolacją i śniadaniem oraz 3 godzinnym zwiedzaniem pustyni na 5 osób wyniósł 150 dinarów czyli około 800 zł.
W trakcie zwiedzania pustyni można zobaczyć niesamowite formacje skalne, wydmy oraz kaniony.
Warunki w obozie przerosły moje oczekiwania. Co prawda, w nocy na pustyni było dość chłodno (czasami temperatura może spaść nawet do 0°C), jednak temperatura w namiotach była komfortowa.
Na terenie obozu znajduje się wspólna łazienka z prysznicami. Elektryczność zapewniają panele słoneczne, a zatem w nocy następuje przerwa w dostawie prądu, podobnie jest z ciepłą wodą. W obozie nie ma również dostępu do Internetu, choć w tych warunkach można to uznać za zaletę 😉
fot. dzięki uprzejmości Ewy 🙂
Na wysokim zamku
Na wysokości 1000 m wznosi się niesamowity zamek Karak – będący kiedyś fortecą Krzyżowców. Jest to najlepiej zachowany obiekt tego typu w Jordanii. Roztacza się z niego niesamowity widok na okolicę. Niestety w trakcie naszej wizyty był zamknięty, na znak żałoby po powodzi która przeszła dzień wcześniej w okolicy Petry. Wstęp do zamku kosztuje 1 dinara (około 5 zł) lub jest bezpłatny z Jordan Pass.
fot. dzięki uprzejmości Ewy 🙂
Informacje o organizacji wyjazdu zamieściłam tutaj. A już wkrótce post o kuchni Jordanii 😉
fot. Monika Dąbrowska
2 komentarze
Anonim
Ciekawe streszczenie niesamowitej podróży ??
Gosia
dziękuję! 🙂