Arlington – z wizytą na cmentarzu w Waszyngton D.C. …
Waszyngton odwiedziłam w trakcie jednodniowej wycieczki z Nowego Jorku. Od dawna chciałam zobaczyć stolicę Stanów Zjednoczonych, właściwie to z trzech powodów, które nie są do końca oczywiste. Większość osób odwiedzających to miasto kieruje się głównie w stronę Białego Domu, Kapitolu oraz Pomnika Waszyngtona. Moim celem była przede wszystkim wizyta na Cmentarzu Narodowym w Arlington, zobaczenie Pentagonu oraz Centrum im. Stevena F. Udvara-Hazy’ego. Ostatniego punktu niestety nie udało mi się odwiedzić, ze względu na to, że znajduje się poza Waszyngtonem. Natomiast z drugiej strony mam przynajmniej pretekst żeby tam wrócić.
Waszyngton znajduje się około 370 km od Nowego Jorku, zatem bez problemu można zorganizować tu jednodniową wycieczkę z Wielkiego Jabłka. Najkorzystniejszą ofertą, aby się tam dostać z NYC jest Flixbus, za bilety w obydwie strony zapłaciłam łącznie 70 zł. Mój bus do Waszyngtonu odjeżdżał o 7 rano, z ulicy Allen znajdującej się w nowojorskim Chinatown. W Waszyngtonie wylądowałam o 11.30, a bus powrotny miałam o 19.30 co oznaczało prawie cały dzień zwiedzania.
Pierwsze wrażenie
Podobno pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Jakie było moje kiedy wysiadłam z Flixbusa? Poczułam się jakbym wylądowała w kompletnie odmiennej rzeczywistości.Waszyngton jest cichym, spokojnym i niesamowicie czystym miastem w porównaniu do Nowego Jorku. Rzuca się w oczy jego ekskluzywny, reprezentacyjny charakter.
W końcu tutaj znajduje się m.in. Biały Dom, Kongres, Sąd Najwyższy, Pentagon, Departament Stanu, Siedziba FBI oraz Banku Światowego.
Droga na Cmentarz Arlington wiodła przez wszystkie najbardziej znane miejsca w Waszyngtonie. Jako pierwszy zobaczyłam Biały Dom, od strony frontu był zabarykadowany, zresztą nie ma się co dziwić w trakcie mojej wizyty pikietowało tam trochę sceptyków prezydenta 😉
Natomiast od strony „Południowego Trawnika” prezentował się już znacznie lepiej.
Tuż obok Białego Domu znajduje się słynny Pomnik Waszyngtona. W momencie budowy jego budowy pod koniec XIX w. podobno był największą budowlą na świecie, lecz szybko ustąpił miejsca wieży Eiffla.
Kilroy był tu przede mną…
Pomnik Waszyngtona sąsiaduje z Pomnikiem II Wojny Światowej.
Ciekawostką jest znajdujące się tutaj grafitti: Kilroy was here. Napis ten zyskał ogromną popularność właśnie podczas II Wojny Światowej. W ten sposób amerykańcy żołnierze zaznaczali swoją obecność na danym terenie. Co więcej, podobno Hitler miał wierzyć, że Kilroy był postacią autentyczną, pod którą skrywał się amerykański szpieg. Podobizny Kilroya można spotkać na całym świecie.
Przykładowo w tym samym roku widziałam go też w Kiszyniowie – stolicy Mołdawii.
Nieopodal w budynku przypominającym grecką świątynię, znajduje się Mauzoleum Lincolna. Na schodach Mauzoleum, Martin Luther King powiedział słynne słowa: I have a dream.
Arlington – najważniejszy punkt wycieczki
Z Mauzoleum, udałam się przez most nad rzeką Potomak, prosto do najważniejszego punktu mojej wycieczki – Narodowego Cmentarza w Arlington. Jest to amerykański cmentarz wojskowy, na którym pochowanych jest około 400 tys. żołnierzy i weteranów. Jednak chciałam odwiedzić Arlington ze względu na pewien jeden wyjątkowy grób – Prezydenta Johna F. Kennedy. Od dziecka ciekawiła mnie historia jego prezydentury i zamachu, w dużej mierze za sprawą mojej Mamy, która często opowiadała mi o tamtych wydarzeniach. Będąc w „okolicy” po prostu musiałam tam być. Cmentarz Arlington robi niesamowite wrażenie, jednolite, proste nagrobki widać po horyzont.
Grób Kennedy’ego i jego żony Jacqueline, znajduje się w dość bliskiej odległości od wejścia, jednak wbrew pozorom nie tak łatwo go odnaleźć. Przyznam, zgubiły mnie moje wyobrażenia. Myślałam, że grób tragicznie zmarłego Prezydenta Stanów Zjednoczonych będzie wyglądać co najmniej jak Krypta na Wawelu. Zgodnie ze wskazaniami mapki przyszłam na miejsce, dokoła groby klanu Kennedych w tym także tragicznie zmarłego Roberta Kennedy – brata JFK, jednak nie widzę grobu prezydenckiego.
Nie ma opcji ten grób musi gdzieś tu być! Przejechać taki kawał drogi i go nie znaleźć, co za shame! Przeszłam jeszcze raz i okazało się, że grób JFK jest zwykłą czarną płytą przy której pali się wieczny płomień.
Pentagon, samoloty i metro
Z Cmentarza Arlington wystarczy przejechać zaledwie jedną stację metra aby znaleźć się tuż obok największego budynku biurowego na świecie – Pentagonu. Jednak tutaj kolejne zaskoczenie… nie tyle Pentagon, co przejażdżka metrem zrobiła na mnie ogromne wrażenie 😀 Po zatłoczonym, brudnym i piekielnie dusznym nowojorskim metrze, w Waszyngtonie poczułam się jak na salonach.
A sam Pentagon… sądzę, że zrobiłby na mnie większe wrażenie jakbym widziała go z lotu ptaka. Wokół budynku kręci się bardzo dużo wojskowych, a robienie zdjęć jest zakazane oprócz jednego miejsca – pomnika upamiętniającego ofiary z 11 września. W tym wypadku, także oczekiwałam zobaczyć coś bardziej okazałego…
Będąc tam dłuższą chwilę, gdyż samo przejście jednego skrzydła budynku zajmuje trochę czasu, zaskoczyła mnie częstotliwość przelatujących bardzo nisko samolotów. Okazało się że z Pentagonem sąsiaduje lotnisko Ronalda Reagana. Przelatujące samoloty sprawiają wrażenie jakby zaraz miały wbić się po raz kolejny w budynek.
Kapitol na wyciągnięcie ręki
Kolejnym ważnym punktem na mapie Waszyngtonu jest Kapitol siedziba Kongresu Stanów Zjednoczonych tzn. amerykańskiego parlamentu. Spodziewałam się zobaczyć tutaj biuro przepustek i bramki jak na Wiejskiej. Tymczasem pod Kapitol można bez problemu podejść.
Smithsonian – kilka powodów aby odwiedzić Waszyngton D.C.
Z Kapitolem sąsiaduje Ogród Botaniczny, założony przez Smithsonian Institution. Jednak ogród botaniczny to tylko mały kawałek z tego co Smithsonian Institution proponuje w Waszyngtonie.
Smithsonian Institution to fundacja założona w 1846 r. z mocy testamentu Brytyjczyka – Jamesa Smithsona – chemika i mineraloga. Jej celem jest popularyzacja wiedzy z zakresu rozmaitych dziedzin. Trzeba przyznać, że fundacja ta zrobiła w Waszyngtonie naprawdę kawał dobrej roboty. Utworzono tutaj największy na świecie kompleks muzeów. Najwięcej obiektów znajduje się na zaledwie 4-kilometrowym odcinku pomiędzy Kapitolem a Mauzoleum Lincolna. Można tu zajrzeć m.in. do Muzeum Lotnictwa i Lotów Kosmicznych, Narodowego Muzeum Historii Amerykańskiej, Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Indian Amerykańskich czy Muzeum Sztuki Afrykańskiej.
Jednak najbardziej zaskakujące z tego wszystkiego jest to, że wstęp do tych wszystkich obiektów jest bezpłatny. Po kosmicznie drogim Nowym Jorku, tym właśnie Waszyngton ujął moje serce. Niestety nie miałam na tyle czasu aby odwiedzić wszystkie muzea dlatego zdecydowałam się na dwa, które najbardziej mnie interesowały. Przyznam, że nie miałam wysokich oczekiwań względem ekspozycji, wiadomo jak coś jest za darmo… Tymczasem już w hallu Muzeum Historii Naturalnej, czekało mnie niezłe zaskoczenie…
Podobno w muzeum znajduje się ponad 125 milionów eksponatów, spośród których największe wrażenie robią szkielety dinozaurów. Co więcej informacje o eksponatach są przedstawione w ciekawy, „niemuzealny” sposób.
Jednak Muzeum Lotnictwa i Lotów Kosmicznych, położyło mnie na łopatki. Z pośród wielu eksponatów, można tu zobaczyć niemiecką rakietę V2, moduł dowodzenia Columbia z misji Apollo 11 czy Moduł księżycowy LM-2 – dwuczęściowy statek kosmiczny, który był przeznaczony do transportu astronautów z orbity Księżyca na jego powierzchnię.
Najlepsza część ekspozycji tego muzeum znajduje się pod Waszyngtonem w Steven F. Udvar-Hazy Center, gdzie niestety nie udało mi się dotrzeć. Można tam zobaczyć bombowiec Enola Gay, z którego w sierpniu 1945 zrzucono na Hiroszimę bombę atomową, samolot Lockheed SR-71 Blackbird, prom kosmiczny Discovery, czy słynny Concorde.
Ołtarzyk dla Prince’a
Spacerując po najstarszej części Waszyngtonu można zobaczyć stare, niefunkcjonujące budki do przywoływania policji i straży pożarnej. W niektórych znajdują się jeszcze uschnięte kwiaty lub skrawki zdjęć. Jakiś czas temu budki służyły jako ołtarzyk dla zmarłego piosenkarza – Prince’a.
Kolorowy kościół
Mogłoby się wydawać, że Waszyngton jest poważnym miastem. Tymczasem można tu zobaczyć kilka ciekawych murali czy np. kolorowy kościół, zbudowany pod koniec XIX w.
Co prawda nie pełni już on swojej pierwotnej funkcji ponieważ obecnie mieści się tutaj galeria sztuki. Podczas gdy z zewnątrz wygląda kolorowo i radośnie, w środku można się poczuć jakby odbywały się tutaj czarne msze 😉
Na koniec mojej wycieczki, zajrzałam jeszcze w okolice budynku J. Edgar Hoovera – siedziby FBI. Co prawda nie on robi takiego wrażenia jak Pentagon ale uznałam, że przyda się jego fotka do kolekcji 😉
Spodobał Ci się wpis? Zajrzyj do relacji z Nowego Jorku!