Bośnia i Hercegowina – Uwaga snajper!
Podróż do Bośni i Hercegowiny wywarła na mnie ogromne wrażenie. Z pewnością duży wpływ na mój odbiór tego kraju miał fakt, że wybrałam się tam sama. Podróżowanie w pojedynkę ma dużo zalet, jednak chyba najważniejszą jest to, że jest to czas do przemyśleń, na które często nie ma czasu w codziennej gonitwie. Do tej pory BiH znałam tylko z lekcji historii: jako punkt zapalny, który wywołał I Wojnę Światową oraz miejsce tragicznych wydarzeń z czasów wojny domowej, wraz ze słynną piosenką U2 „Miss Sarajevo”.
Kiedy wysiadłam z autobusu na dworcu autobusowym w Sarajawie, poczułam, że ten wyjazd będzie należeć do kategorii TYCH wyjątkowych.
Dworzec jest zlokalizowany tuż obok głównej arterii miasta – ulicy Zmaja od Bosne. W trakcie serbskiego oblężenia miasta, które trwało od 1992 do 1996 roku i było najdłuższym w nowożytnej historii, codziennością na tej ulicy były tabliczki z napisem Pazite, Snajper! („Uwaga, Snajper!”).
Tutaj znajdowały się najwyższe budynki w Sarajewie, wykorzystywane przez snajperów do ostrzeliwania cywilnej ludności miasta. Z tego też powodu, ulica ta otrzymała miano Alei Snajperów. Do tej pory, na budynkach można tu zobaczyć liczne ślady po kulach.
Każdy kto znajdował się w pobliżu tej ulicy, musiał się liczyć z groźbą śmierci. Można by pomyśleć, że w takim razie, po co komukolwiek przyszło do głowy, żeby tam się znaleźć. Niestety sytuacja mieszkańców Sarajewa, była bardzo skomplikowana. Embargo nałożone przez ONZ na dostawy broni doprowadziło do znaczącej przewagi sił serbskich, otrzymujących stałe jej dostawy z Serbii.
Dodatkowo miasto, otoczone z każdej strony przez Serbów, było praktycznie odcięte od dostaw żywności i leków. Ludzie ryzykowali życiem, aby zdobyć coś do jedzenia lub picia. Pomoc humanitarna organizowana przez ONZ, często też zawodziła, gdyż zrzuty w wielu przypadkach trafiły na stronę serbską, a dodatkowo, podobno niektóre partie żywności pochodziły jeszcze z czasów wojny wietnamskiej, a w puszkach znajdowała się wieprzowina, niespożywana przez muzułmanów. Na pamiątkę tych wydarzeń, w ramach „ podziękowania”, tuż obok Muzeum Historycznego w Sarajewie, postawiono pomnik konserwy.
Brak stałych dostaw żywności oraz broni zmusił mieszkańców Sarajewa do wykopania tunelu. Został on zlokalizowany tuż pod kontrolowanym przez Serbów lotniskiem i łączył dwie dzielnice Butmir i Dobrinję. Licząca niecały kilometr nowa droga transportowa, szybko otrzymała wymowną nazwę Tunelu Nadziei lub Tunelu Życia.
Oprócz ostrzelanych budynków, które widać w BiH na każdym kroku, w oczy rzucają się cmentarze, które wyglądają jak las złożony takich samych marmurowych, wąskich, strzelistych nagrobków. Są one do tego stopnia identyczne, że nawet daty śmierci umarłych są zbieżne i przypadają na lata 1992 -1995…
Szacuje się że wojna w BiH pochłonęła nawet 200 tys. ofiar. Duża część ludności zginęła w trakcie czystek etnicznych, które były dokonywane przez każdą ze stron konfliktu. Jednym z przejmujących miejsc w Sarajewie, dokumentującym, największy masowy mord od czasów II wojny światowej jest Srebrenica Gallery 11/07/95, poświęcona ludobójstwu w Srebrenicy. W lipcu 1995 r. ponad 8 tys. Boszniaków (muzułmanów Bośniackich), głównie mężczyzn i chłopców zostało tu zabitych przez Serbów. Co gorsza, tej tragedii można było zapobiec. Oburzenie budzi fakt, że Srebrenica była jedną z 6 tzw. „bezpiecznych”, zdemilitaryzowanych stref utworzonych w 1993 r. przez ONZ. Wiele osób szukało tutaj schornienia, gdyż zgodnie z rezolucją, utrzymanie bezpieczeństwa na terenie stref, miało gwarantować NATO. W trakcie masakry ani NATO ani wojska holenderskie, które stacjonowały wówczas w tej enklawie nie zareagowały.
Jednak bezwzględność i okrucieństwo wojny przejawiało się także w gwałtach na masową skalę, a także licznych obozach koncentracyjnych. Szczegółowo zostało to opisane w reportażu Eda Vulliamy „Wojna umarła niech żyje wojna”. Natomiast w Sarajewie warto odwiedzić Muzeum Ludobójstwa i Zbrodni przeciwko Ludzkości.
W trakcie pobytu w BiH, najbardziej poruszające były dla mnie historie poznanych osób. Najczęściej całe rodziny były wypędzane z domów, część osób zostawała zabijana na miejscu, a część pakowane do samochodów nie wiedząc co ich czeka. Wiele osób zmarło w obozach na skutek ciężkiej pracy oraz braku żywności. Zgodnie z relacją jednej z osób, każdemu przysługiwał tylko jeden posiłek dziennie, który był rzucany na podłogę. Czas na zjedzenie wynosił 30 sekund, a dodatkowo aby bardziej poniżyć więźniów związywano im ręce z tyłu. Codziennością było brutalne bicie oraz brak możliwości załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych.
Mostar, mój kolejny cel podróży. Jedno z piękniejszych miast jakie miałam okazję zobaczyć. Przepiękna, ottomańska architektura, wąskie, brukowane uliczki, oraz słynny Stary Most, będący już swego rodzaju symbolem BiH. Aż nie chce się wierzyć, że nieco ponad 20 lat temu rozgrywały się tutaj dramatyczne wydarzenia.
Mostar, środek dnia, na moście pełno turystów, część rozpycha się aby zobaczyć słynnych skoczków, część próbuje utrzymać równowagę na śliskiej kostce, tuż przy jednej z wież mostu znajduje kamień „nie zapomnimy 93”, ciekawa jestem ile osób zwraca na niego uwagę.
W maju 1992 r. rozpoczęła się tu walka Bośniaków i Chorwatów przeciwko Serbom, a rok później Chorwatów z Bośniakami. Chorwaci przez niemal rok okupowali wschodnią część Mostaru, a skutki okupacji widać po dziś dzień.
Wystarczy dosłownie przejść parę kroków od Starego Mostu, na główną ulicę Maršala Tita, aby wyobrazić sobie skalę zniszczeń. Na budynkach można dostrzec pełno dziur po kulach, a wiele z nich jest w kompletnej rozsypce i grozi zawaleniem. W wyniku bratobójczej walki, miasto zostało niemal zrównane z ziemią, a słynny Stary Most, zabytek z 16 wieku, runął 9 listopada 1993 r. w wyniku ostrzału Chorwatów.
Po drugiej stronie rzeki Neretwa, znajduje się Wieża Snajperów. Początkowo była to siedziba banku, jednak w trakcie wojny, ten najwyższy budynek w Mostarze, były wykorzystywany przez Serbów i Chorwatów do ostrzeliwania ludności Boszniackiej. Ludność muzułmańska zamieszkująca Mostar żyła w ciągłym strachu. Mówiło się, że jeśli tam gdzie stoisz jesteś w stanie zobaczyć wieżę, snajper też ciebie widzi.
Można by pomyśleć, że sytuacja w BiH, po ponad 20 latach jest ustabilizowana. Jednakże, państwo to na mocy układu z Dayton z 1995 r. stało się dziwnym tworem złożonym z Republiki Serbskiej, Federacji Bośni i Hercegowiny oraz dystryktu Braczko, pozostającego pod międzynarodową kontrolą. Sytuację komplikuje chory ustrój polityczny, w którym rządy sprawuje trzyosobowe prezydium reprezentujące interesy Boszniaków, Serbów i Chorwatów. Każdy jego z członków sprawuje władzę przez 8 miesięcy, po czym następuje wymiana.
W samym Mostarze, nadal widoczny jest podział na część wschodnią – Boszniacką i zachodnią – Chorwacką, linia rozgraniczającą obydwie nacje jest ulica. Jednak nie tylko ulica wyznacza podział, także oddzielne szpitale, służby porządkowe, urzędy, czy szkoły, bo przecież, każdy naród ma swoją wersję historii. Napięcia są tu widoczne, choćby na drogach serbskie nazwy miejscowości są zamazane.
Tak podzielonym krajem, nie da się efektywnie zarządzać. Bezrobocie wynosi tu około 40%, a Ci którym uda się znaleźć pracę zarabiają 400 BAM miesięcznie, czyli około 800 zł, przy cenach nieco niższych niż w Polsce. Zła sytuacja gospodarcza doprowadziła w 2014 r. do wybuchu serii protestów, zwanych „bośniacką wiosną”.
Ciężko powiedzieć, jakie będą dalsze losy Bośni i Hercegowiny. Obecne na każdym kroku ślady bratobójczej wojny, bolesne wspomnienia każdej ze stron konfliktu oraz wzajemne oskarżenia i animozje, a także skomplikowany system zarządzania, rodzą pytanie czy warto na siłę utrzymywać jedność tego państwa?