Dublin – miasto na zielonej wyspie, czarnym Guinnessem płynące
Dublin, podobnie jak cała Irlandia zadziwia swoim zróżnicowaniem. Jest to miasto, w którym prawdopodobnie większa ilość mieszkańców mówi językiem Mikołaja Reja, niż rdzennym gaelickim, w którym w ciągu godziny możemy doświadczyć wszelkich możliwych zjawisk atmosferycznych, a wieczny, niezależny od warunków pogodowych, optymizm Irlandczyków wręcz zaskakuje.
Dublin to miasto nie tylko znanych nam w Polsce cudów ekonomicznych, to także miejsce gdzie tradycja przenika nowoczesność.
Do najstarszych zachowanych zabytków możemy zaliczyć Zamek Dubliński oraz Katedrę Kościoła Chrystusowego. To jednak Katedra pod wezwaniem patrona Irlandii – św. Patryka, jest najbardziej okazałą budowlą sakralną miasta.
Zaskakujący jest fakt, że kojarzony głównie z piwem i tańcami św. Patryk, nie był wcale wielbicielem tego trunku, a co gorsza nawet nie był Irlandczykiem. Jego związki z Irlandią ograniczają się do okresu niewoli w tym kraju. Po krótkim epizodzie ucieczki, postanowił powrócić na zieloną wyspę, gdzie do końca życia poświęcił się pracy misyjnej.
Symbolem Irlandii, związanym z jego osobą jest trzylistna koniczyna, która służyła św. Patrykowi to wytłumaczenia Irlandczykom czym jest Trójca Święta.
Będąc w Dublinie, warto się również wybrać do Trinity College – założonego w 1592 r. przez Królową Elżbietę I. W murach tego renomowanego uniwersytetu studiowali m.in. Samuel Beckett i Oscar Wilde. W bibliotece uniwersyteckiej znajduje się pięknie zdobiony manuskrypt z 800 roku tzw. Księga z Kells.
Tuż za Trinity College kierując się w stronę dublińskiego portu, idąc deptakiem wzdłuż rzeki Liffey, można podziwiać nowoczesną zabudowę Dublina z Mostem Samuela Becketta oraz przechylony budynek Convention Centre.
Akcentem, przypominającym o przykrej przeszłości, jest znajdujący się w pobliżu pomnik, upamiętniający setki zmarłych na wskutek Wielkiego Głodu, w latach 1845 – 1849. Przyczyną głodu, był sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych szczep grzyba, który spowodował masowe straty w uprawach ziemniaków – podstawowego źródła wyżywienia Irlandczyków. W trakcie tego okresu populacja Irlandii zmniejszyła się niemal o 20% oraz doprowadziła do wielkiej fali emigracji głównie do Stanów Zjednoczonych.
Niemałym zaskoczeniem jest także widok, znajdującej się w centrum ruchliwej ulicy O’Connell, iglicy zwanej The Spire of Dublin lub Monument of Light. Ta wysoka na ponad 120 m konstrukcja, będąca jedną z najwyższych rzeźb na świecie, zdecydowanie góruje na niską zabudową Dublina.
Iglica będąca symbolem XXI wieku, została wzniesiona w miejscu Filaru Nelsona zniszczonego w 1966 r., na wskutek bomby podłożonej przez IRA.
Punktem obowiązkowym jest także wizyta w Fabryce Guinnessa – miejscu produkcji najszlachetniejszego irlandzkiego trunku, będącego jednocześnie głównym towarem eksportowym tego kraju.
W siedmiopiętrowym budynku możemy poznać 250 – letnią historię tego piwa, a na ostatnim piętrze, w słynnym barze o nazwie „Gravity”, możemy poczuć tę historię własnym podniebieniem, podziwiając jednocześnie panoramę Dublina.
Fabryka Guinnessa jest jednym z tych miejsc, które warto odwiedzić w Dublinie. Jest ona nie tylko miejscem produkcji piwa, ale stanowi również nieodłączną część historii tego miasta i kluczowy element kształtujący jego tożsamość.
Marka zyskała nie tylko renomę światowego giganta w produkcji piwa stout, ale osiągnęła także sukces na gruncie wydawniczym. „Księga rekordów Guinnessa” z podrzędnej książeczki dla klientów rozwinęła się w rozpoznawalną publikację. Oczywiście Guinness nie smakuje nigdzie tak jak w prawdziwym irlandzkim pubie. Jednym z aspektów które lubię obserwować w trakcie podróży są zwyczaje kulinarne krajów, które odwiedzam. Jest to jeden z tych elementów, które stanowią o unikalności danego miejsca, jego kultury oraz definiują ludzi którzy tam mieszkają. Każdy, z odwiedzonych przez nas do tej pory krajów, charakteryzował się właściwą sobie „kulturą picia”. Irlandzka wariacja, odzwierciedla niejako stosunek Irlandczyków do życia przejawiający się w otwartości oraz optymizmie. Jest to tzw. system „rundowy”, w którym zapoznani w pubie współtowarzysze stawiają sobie kolejno piwo. Z tego też wywodzi się znane irlandzkie powiedzenie, zgodnie z którym: „niemożliwe jest aby dwie osoby poszły do pubu na jedno piwo”.
Dyscyplina pub crawlingu jest szeroko rozwinięta w rejonie ulic St. Stephen’s Green i Grafton Street, z najsłynniejszym Temple Bar, położonym przy ulicy o tej samej nazwie.
Na uwagę zasługuje, także kuchnia irlandzka. Podstawą jej są ziemniaki, przygotowywane na rozmaite sposoby. Dużą popularność zyskały także „fish and chips” w wersji irlandzkiej podawane z octem.
Natomiast Guinness w mojej opinii najlepiej komponuje się z Irish stew czyli gulaszem irlandzkim.
Irlandia słynie również w wyrobu whiskey. Ten 40% alkohol, produkowany jest z jęczmienia, pszenicy, owsa i żyta oraz w odróżnieniu od szkockiego whisky, jest trzykrotnie destylowany. Nazwa whiskey używana jest wyłącznie dla alkoholu wyprodukowanego w Irlandii i Stanach Zjednoczonych. Na bazie whiskey wytwarzany jest znany Baileys Irish Cream oraz coś dla kawoholików – Irish Coffee, czyli nic innego jak połączenie tego trunku z kawą i bitą śmietaną.
Miejscowości o nazwie Dublin jest wiele, szczególnie w znanych enklawach Irlandczyków, znajdujących się w Stanach Zjednoczonych czy Australii. Jednakże Dublin, z całą swoją różnorodnością, kapryśną pogodą oraz wspaniałymi, otwartymi ludźmi jest tylko jeden!