Monte Cassino – „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”
Od zawsze interesowałam się historią, szczególnie tą związaną z II Wojną Światową, jednak po odwiedzeniu Monte Cassino uważam, że nawet najlepiej spisane relacje z heroicznych walk o ten masyw, nie trafią tak do myśli oraz emocji jak wizyta w tym miejscu.
Już w trakcie wjazdu na szczyt tego wzgórza można zdać sobie sprawę z jego strategicznego położenia. W trakcie II Wojny Światowej umożliwiał on kontrolę rozległego obszaru doliny rzeki Liri, a przede wszystkim drogi prowadzącej do Rzymu.
W drodze na szczyt warto odwiedzić Muzeum Pamięci 2 Korpusu Polskiego biorącego udział w Bitwie o Monte Cassino. Zgodnie z informacjami uzyskanymi w muzeum, można powiedzieć, że nie była to jedna, lecz w zasadzie cztery bitwy przeprowadzone na przestrzeni niemal 5 miesięcy!
Pierwszy atak miał miejsce w dniach 17-25 stycznia 1944 r., główną rolę odegrali w nim Amerykanie, którzy zdecydowali się na frontalny atak piechoty. Jednakże sama przeprawa żołnierzy i ciężkiego sprzętu przez rwącą rzekę, o złowieszczej nazwie Rapido, skończyła się porażką. Nieliczni żołnierze, którym udało się przeprawić na drugi brzeg ginęli z rąk niemieckich strzelców wyborowych. Ogromne straty po stronie amerykańskiej doprowadziły do podjęcia decyzji o zbombardowaniu znajdującego się na szczycie zabytkowego opactwa benedyktyńskiego. 15 lutego, 256 alianckich bombowców w trakcie 3-godzinnego nalotu zrzuciło na Monte Cassino łącznie 576 ton bomb.
Ten akt barbarzyństwa odbił się szerokim echem na świecie, gdyż opactwo benedyktyńskie, zwane niegdyś „Atenami Średniowiecza” wybudowane w 529 r., słynęło z ogromnej ilości bezcennych rękopisów i stanowiło cenny zabytek kultury.
W trakcie bombardowania na terenie obiektu nie było ani jednego żołnierza niemieckiego, gdyż ze względu na wyjątkowe znaczenie opactwa, dowództwo III Rzeszy postanowiło nie wykorzystywać go do celów militarnych. Decyzja o przeprowadzeniu tej operacji była o tyle fatalna w skutkach, gdyż ułatwiła Niemcom zajęcie, nietkniętych przez bombardowanie, strategicznie położonych pomieszczeń podziemnych opactwa.
Kolejne dwa natarcia miały miejsce od 15 do 18 lutego oraz od 15 do 25 marca, w trakcie których teren wokół wzgórza, zamieniony w grzęzawisko na wskutek ulewnych deszczy, uniemożliwił skuteczny atak piechoty.
W ostatniej 4 bitwie trwającej od 11 do 18 maja główną rolę odegrał 2 Korpus Polski, który nacierał na najtrudniejszym odcinku walk, zarówno ze względu na warunki terenowe jak i obronę niemiecką. Można by pomyśleć, że wzgórze o wysokości 519 m to żadne wyzwanie, jednak już w trakcie wjeżdżania po krętych serpentynach zdałam sobie sprawę z bohaterstwa naszych żołnierzy. Zresztą wyobraźcie sobie sami wspinaczkę pod naprawdę stromy szczyt, w pełnym rynsztunku bojowym pod ciągłym obstrzałem artylerii oraz niemieckich strzelców wyborowych!
W godzinach porannych 18 maja, 12 Pułk Ułanów Podolskich umieścił na szczycie polską biało – czerwoną flagę, w południe natomiast odegrano hejnał mariacki. Ofiary bitwy o Monte Cassino to około 55 tys. żołnierzy alianckich oraz 20 tys. żołnierzy niemieckich. Najcięższe walki prowadzone były na Linii Gustawa, oprócz żołnierzy 2 Korpusu Polskiego brali w nich udział także: Włosi, Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy, Hindusi, Nowozelandczycy, Kanadyjczycy oraz żołnierze z Południowej Afryki.
Straty korpusu polskiego wyniosły 924 zabitych, 2930 rannych i 345 zaginionych.
Polski Cmentarz Wojenny wybudowano na wzgórzu w 1945 roku. Spoczywa na nim 1072 polskich żołnierzy. Centralny punkt cmentarza stanowi grób gen. Andersa i jego żony – Ireny.
Na murze wokół cmentarza została zamieszczona sentencja:
„Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”.
Po bitwie pod Monte Cassino, generał Anders pozostał na emigracji. Pomimo odebrania mu obywatelstwa oraz szlifów generalskich dla Polaków pozostał bohaterem.
Jeśli będziecie kiedykolwiek w okolicy, zajrzyjcie do naszych żołnierzy, zapalcie świeczkę i poczujcie na własnej skórze historię tego miejsca. Ten cmentarz to symbol nie tylko naszej ogromnej straty ale przede wszystkim dumy.