Waimea – Wielki Kanion Pacyfiku
Moja miłość do gór zaczęła się od momentu kiedy postawiłam pierwszy krok. Każde wakacje z spędzałam z tatą, przemierzając ścieżki polskich pasm górskich. Moje wakacje były do tego stopnia „monotematyczne”, że pierwszy raz zobaczyłam morze dopiero w wieku kilkunastu lat!
W pewnym stopniu te doświadczenia ukształtowały mój wredny, uparty charakter, a jednocześnie pozwoliły na nabranie dystansu do życia, w którym nie na wszystko mamy wpływ.
Góry kryją w sobie niesamowitą tajemnicę, piękno połączone z przewrotnością natury, zachwyt połączony z dreszczykiem adrenaliny i najważniejsze: trud wspinaczki nagrodzony niesamowitym widokiem. Nic dziwnego, że przed wyjazdem na Hawaje, wiedziałam, że wsypa Kauai (wymowa: Kałai) będzie jednym z „tych” miejsc. Wyspa ta, pomimo swojej niewielkiej powierzchni 1,4 tys. km2 i liczbie zaledwie 60 tys. mieszkańców, kryje w sobie spektakularne, wręcz surrealistyczne krajobrazy.
Można znaleźć tu wszystko, zaczynając od stromych, niemal, że ściętych boskim zamysłem klifów, wysokich wodospadów oraz cudownie wyrzeźbionych dolin, a wszystko to tonie w morzu zieleni. Nie bez powodu Kauai nazywana jest Wyspą Ogrodów. Jedną z głównych atrakcji turystycznych jest Waimea Canyon.
Kanion liczy 16 km długości, niecałe 2 km szerokości oraz 900 m wysokości i pomimo swoich relatywnie małych rozmiarów nazywany jest Wielkim Kanionem Pacyfiku. Jak na cud natury przystało, około 5 mln lat temu kanion zapoczątkowało niemal apokaliptyczne zjawisko, zapadnięcia się wulkanu. Przepływ lawy w wyniku erupcji uformował niemalże, z zamysłem poziome pasy na ścianach krateru. Resztę tego wspaniałego dzieła dokonała działalność erozyjna, głównie w postaci powodzi schodzących ze szczytu góry Waialeale.
Góra ta, sięgająca 1569 m wysokości, stanowi najwilgotniejsze miejsce na Ziemi, ze średnią roczną sumą opadów sięgającą prawie 12 000 mm. Kanion zaskakuje swoją paletą odcieni zaczynając czerwonego, zielonego, niebieskiego, brązowego czy grafitowego, a sama nazwa Waimea w języku Hawajskim znaczy „czerwona woda”.
Do Kanionu można się dostać krętą Canyon Drive, wzdłuż której z wielu punktów widokowych, możemy podziwiać niesamowite krajobrazy. Do najpiękniejszych widoków można zaliczyć: Waimea Canyon Lookout, Pu’u Hinahina oraz Pu’u O Kila Lookout. Jednak nic nie odda tego wewnętrznego, niemal że duchowego doświadczenia, jak spotkanie się oko w oko z tym fenomenem.
Najpopularniejsza a zrazem najbardziej widowiskowa jest tzw. Canyon Trail, zaczynająca się tuz przy Pu’u Hinahina Lookout. Ścieżka nie należy do wymagających, zajmuje około 2 godziny i prowadzi do wodospadów Waipio. Tuz przed wodospadami znajduje się krótki bardzo stromy odcinek. Nawet moje solidne buty nie dawały sobie rady na delikatnym żwirku, który działał jak zjeżdżalnia. Miałam szczęście, że szłam po suchej ścieżce i nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego odcinka w trakcie deszczu. Poślizgnięcie się w tym miejscu skutkuje szybkim, bliskim spotkaniem, z znajdującym się kilkaset metrów niżej, dnem kanionu o czym przypomina krzyż umiejscowiony na skarpie.
Po przejściu tego odcinka, jak na ironię może się zdarzyć, że nie zobaczymy kulminacyjnego punktu trasy – wodospadów Waipio. Dzieje się tak na wskutek dłuższego braku opadów (czytaj jeden dzień). Jednak w mojej opinii, wodospady, nie są aż tak spektakularne jak sama ścieżka ciągnąca wzdłuż majestatycznego kanionu.
Widoki, ze szczytu dosłownie oszałamiają swoim pięknem, wydają się być wręcz nierzeczywiste.