Gambia, Senegal – śmietnik Europy
Dzisiaj nadszedł ten dzień! 1 stycznia 2023 r. po dłuższej przerwie postanowiłam w końcu zajrzeć na bloga. Ku mojej rozpaczy, przywitała mnie setka powiadomień i aktualizacji. Jednak przyjmuję to na klatę, nie było mi pod drodze do tego przez parę ostatnich miesięcy. Dotychczas, tradycyjnie z końcem roku robiłam podsumowanie, tym razem tak się nie stało, bo szczerze mówiąc odliczałam minuty do końca 2022 roku… Trzy odwołane wyjazdy do Maroko, na Maltę i Mauritius spowodowały, że porzuciłam myśl o podróżowaniu do jakiegokolwiek kraju, którego nazwa zaczyna się na literę M ?
Brak podróży w powiązaniu z szarą rzeczywistością oraz paroma innymi przytłaczającymi wątkami, położyły mnie na łopatki. Jednak ostatecznie w drugiej połowie roku wzięłam sobie do serca słowa „klasyka”: nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Uznałam, że czas przestać lamentować i wziąć sprawy w swoje ręce. Udało mi się odwiedzić Rodos, Panamę, Kostarykę, a tuż przed Świętami spontanicznie znalazłam się w Senegalu i Gambii.
Jako pierwszy wpis od tak długiego czasu powinnam zainicjować coś ładnego, jakieś widoczki, przytulne miasteczka czy tego typu inne pierdoły. Jednak rzeczywistość zrewidowała moje zamiary…
Gambia i Senegal to dwa ostatnie kraje, które odwiedziłam w zeszłym roku. Od powrotu stamtąd, a było to 24 grudnia cały czas przeżywam to co widziałam. Oczywiście przed wyjazdem zdawałam sobie sprawę, że są to Państwa Trzeciego Świata i byłam w jakimś tam stopniu psychicznie przygotowana na to co mogę tam zobaczyć. Jednak rzeczywistość przerosła moje najgorsze wyobrażenia.
Gambia i Senegal mierzą się z ogromnym problemem śmieci. Można je zobaczyć wszędzie, niezależnie czy są to duże miasta czy wsie. Trzeba jednocześnie mieć na uwadze, że kraje Afryki Zachodniej należą do najbiedniejszych państw świata stąd też wydaje się, że nikt tutaj nie przejmuje się tą kwestią. Co więcej, te śmietniska stanowią niejednokrotnie źródło utrzymania. Widok rodzin przeszukujących „składowiska” w poszukiwaniu czegoś na sprzedaż jest tak częsty, że po jakimś czasie może wydawać się normalny. System zagospodarowania odpadów praktycznie tam nie istnieje. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że obydwa kraje zmagają się z nielegalnym transportem odpadów z krajów rozwiniętych, także z Europy.
Nie potrafię zrozumieć tej polityki, szczególnie biorąc pod uwagę europejskie aspiracje określone w Europejskim Zielonym Ładzie. Podczas gdy w Europie przykładamy wagę do właściwej segregacji opadów, nagle w Senegalu czy Gambii to nie ma już znaczenia. Co więcej nie ma znaczenia, że są to także elektrośmieci. Brak jakiekolwiek kontroli nad miejscami składowania opadów stanowi ogromne zagrożenie dla środowiska, nie wspominając już o ludziach i niejednokrotnie małych dzieciach trudniących się przeszukiwaniem wysypisk.
Jednak to nie koniec, głównym europejskim „towarem eksportowym” wydają się być samochody nadające się wyłącznie na złom. Auta z Europy są sprowadzane na części bądź naprawiane, a te kompletnie niezdatne do jazdy są po prostu zostawiane przy drogach.
Oczywiście „dary” są również przekazywane z Polski…
Ostatecznie to co trafia na senegalskie czy gambijskie drogi jest dalekie od spełnienia jakichkolwiek norm emisji spalin czy hałasu. Podczas gdy w Europie promujemy zero-emisyjny transport, w Afryce nie ma znaczenia, że przez smog nie sposób tam normalnie oddychać.
To wszystko w powiązaniu z niewyobrażalnym ubóstwem, które zobaczyłam sprawiło, że Gambia i Senegal zrewidowały w dużym stopniu mój światopogląd. Oczywiście, zawsze znajdą się głosy, że kraje rozwinięte pomagają Afryce. Natomiast na podstawie moich spostrzeżeń wydaje mi się, że Afryka miałby się dobrze bez jakiejkolwiek ingerencji…