Hiszpania – Kraj Basków
Kraj Basków kojarzy się głównie z dążeniami separatystycznymi oraz działalnością ETA (Euskadi Ta Askatasuna – Ojczyzna Basków i Wolność). Co prawda ETA ogłosiła definitywne zawieszenie broni w 2011 r. natomiast dopiero niedawno, bo w 2017 r. złożyła arsenał zbrojny będący w jej posiadaniu.
W pamięci wielu osób nadal tkwią „spektakularne” akcje ETA, jak zamach bombowy na samochód wiozący hiszpańskiego premiera Luisa Carrero Blanco. Siła eksplozji była tak silna, że auto przeleciało przed dach pobliskiego budynku i wylądowało po drugiej stronie. Czy choćby ataki terrorystyczne w 2002 w Sewilli w trakcie szczytu UE oraz w 2006 r. na lotnisku w Madrycie.
Niezależnie od oficjalnego zawieszenia broni, nie ma gwarancji, że ETA nie wznowi swojej działalności, gdyż nie raz jak pokazała historia wycofywała się ze swoich zapewnień. Pomimo, że nie minęło dużo czasu od tych wydarzeń, wykupując bilety do Santander, zdecydowałam się odwiedzić Baskonię, w Hiszpanii zwaną Pais Vasco.
Jakie były powody mojej decyzji? Może będzie to zaskakujące, ale głównie ciekawość. Chciałam zobaczyć jak wygląda Kraj Basków, jak się tu żyje, a przede wszystkim podpatrzeć w miarę możliwości jak kształtują się nastroje społeczeństwa względem burzliwej historii, ale także przyszłości tej autonomii.
Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, jednak po wizycie u Basków z pełną świadomością stwierdzam, że jeśli tak ma wyglądać piekło, to mogłabym się w nim zadomowić 😉 W trakcie swojego pobytu odwiedziłam Bilbao – stolicę prowincji Bizkaia oraz San Sebastian – główne miasto prowincji Gipuzkoa.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy w trakcie wizyty w Kraju Basków jest język baskijski zwany Euskadi. Co prawda, Baskowie na co dzień mówią po hiszpańsku, natomiast informacje na ulicach czy w obiektach użyteczności publicznej w pierwszej kolejności zapisane są po baskijsku, dopiero później po hiszpańsku. Często powoduje to konsternację, przykładowo chcąc wybrać się do San Sebastian, należy kupić bilet do Donostii, gdyż tak to miasto jest określane po baskijsku.
Na podstawie licznych rozmów przeprowadzonych zarówno z Baskami jak i z osobami napływowymi wywnioskowałam, że znajomość tego języka jest niezbędna do pełnej asymilacji w tym hermetycznym środowisku, choćby ze względu na fakt, że jest on często wymagany przez pracodawców.
Co więcej, Baskowie podkreślają swoją odrębność nawet wewnątrz własnej społeczności. Miałam okazję porozmawiać z jedną Polką, która od roku mieszka w okolicach San Sebastian. Zgodnie z jej relacją, Baskowie są bardzo przywiązani do swojego ścisłego kręgu znajomych i niechętnie przyjmują do swojego grona osoby z zewnątrz.
Mój wyjazd do Kraju Basków zbiegł się z ostatnimi dniami karnawału, kiedy wszyscy Baskowie świętowali tzw. Fiesta de disfraces, znane u nas jako bal przebierańców. Pomimo okropnej deszczowej pogody, ulice San Sebastian oraz Bilbao mieniły się kolorami.
Wszyscy, zarówno dzieci jak i dorośli byli poprzebierani w najróżniejsze stroje, a cała impreza polegała na tzw. „pub crawling” czyli chodzeniu od baru do baru. Obserwując całe to wydarzenie również odniosłam wrażenie, że pomimo otwartości i towarzyskości, bawili się w swoich grupach.
Za czasów dyktatury gen. Franco popularne były tzw. txoko czyli w przetłumaczeniu baskijskie kluby kulinarne. Spotkania tych klubów skupiały się głównie na gotowaniu oraz rozmowie w ojczystym baskijskim języku.
Była to jedyna sposobność aby swobodnie używać Euskary, która była zakazana za czasów Franco. Jednak najbardziej zaskakujące jest to, że te kluby składały się wyłącznie z mężczyzn, a kobiety nie mogły uczestniczyć w tych spotkaniach. Dzisiaj co prawda czasy się zmieniły i kobiety mogą brać w nich udział natomiast gotowanie nadal jest domeną mężczyzn.
A skoro jestem przy kuchni, to podobno Kraj Basków posiada, aż 40 restauracji oznaczonych przez Michellin, a najwięcej z nich znajduje się w San Sebastian. Baskijska kuchnia jest uważana jedną z najlepszych na świecie. Jej podstawą są świeże lokalne produkty. Jej cechą charakterystyczną jest sezonowość, poszczególne produkty są wykorzystywane w zależności od pory roku. Natomiast w celu wydobycia naturalnego smaku składników przyprawy ogranicza się do minimum.
Podczas gdy w Hiszpanii przekąski popularnie zwane są tapas, u Basków można spróbować pintxos. Są one wyłożone na ladzie w każdym barze czy tawernie. Pinxtos występują w postaci małych kanapeczek, z rozmaitymi dodatkami. A ich wybór przyprawia o prawdziwy zawrót głowy połączony ze ślinotokiem 😉
Popularne są także chipirones – podobne do kalmarów owoce morza, podawane czarnym sosie przyrządzanym z ich atramentu, a także inne owoce morza podawane na różne sposoby.
Oprócz pinxtos są również tzw. raciones czyli porcje przekąsek, mogą to być popularne patatas bravas, czyli pieczone ziemniaki z sosami, smażone kalmary (calamares fritos), czy ensaladilla rusa czyli sałatka ruska. Idealnym miejscem na spróbowanie baskijskich przysmaków jest Mercado de la Ribera – ogromy kryty bazar w Bilbao, w którym można znaleźć liczne stoiska z pintxos oraz spróbować doskonałego lokalnego wina lub cydru. Z barów w Bilbao polecam La Viña del Ensanche, położone w dzielnicy Abando.
Oprócz atrakcji kulinarnych kraj Basków zaskakuje swoją ciekawą architekturą. Przykładem jest Muzeum Guggenheima w Bilbao. Wewnątrz, na trzech piętrach znajduje się muzeum sztuki nowoczesnej. Wstęp jest dość drogi bo kosztuje 13€ natomiast dla wielbicieli abstrakcji przez duże A, z pewnością jest tego warty.
Budowla z zewnątrz prezentuje się surrealistycznie. Nie będę ukrywać, że jestem ignorantką w kwestii architektury, natomiast zgodnie z sugestią googla podobno jest to przykład nurtu dekonstruktywistycznego, w mojej opinii to określenie jest wystarczającą zachętą do odwiedzenia tego miejsca 😀
Budynek muzeum to nie jedyna atrakcja Bilbao, tuż przed jego wejściem znajduje się wykonana z kwiatów konstrukcja ogromnego 13 metrowego pieska. Co więcej, na kilka dni przed oficjalną inauguracją Muzeum Guggenhaima, piesek omało co został by obiektem ataku terrorystycznego ETA, która w konstrukcji chciała umieścić ładunki wybuchowe.
Po drugiej stronie muzeum, znajduje się dodatkowa atrakcja – ogromny, wysoki na 10 metrów pająk.
Kierując się z w kierunku starego miasta można zobaczyć również dwa ciekawe mosty: Puente de la Save ozdobiony ciekawym muralem oraz Puente Zubizuri, potocznie zwany Zubi.
Ciekawym przykładem nowoczesnej architektury jest również – Azkuna Zentroa, stara winiarnia przerobiona na centrum kulturalne.
Kraj Basków zwany jest także „Małą Szwajcarią”. Przydomek ten z pewnością nie ma nic wspólnego z neutralnym charakterem autonomii, lecz wiąże się z jej górzystym krajobrazem. Doskonałą okazją aby się o tym przekonać na własne oczy jest podróż do San Sebastian.
Sama przejażdżka busem, gwarantuje doskonałe widoki na Góry Kantabryjskie, wysokie klify i zielone doliny. Kraj Basków słynnie z dużej ilości opadów, o czym miałam się okazję przekonać w trakcie mojej wizyty, natomiast nie zmienia to faktu, że widoki z Monte Urgull w San Sebastian pomimo złej pogody były imponujące.
Na podsumowanie, czy warto wybrać się w to miejsce? Zdecydowanie odpowiadam, że tak. Czy jest tu bezpiecznie? Tak. Co prawda w pamięci nadal pozostają nie tak dawne akty terrorystyczne, natomiast sytuacja w Kraju Basków na chwilę obecną jest stabilna. W trakcie mojego pobytu ulice były pełne turystów, a sami Baskowie zdają sobie sprawę z korzyści dla gospodarki jakie wiążą się z turystyką.
Wizytę w kraju Basków połączyłam z wyjazdem do Santander. Busy z Santader do Bilbao odjeżdżają z stacji autobusowej w Stantader. Bilet u przewoźnika Alsa kosztuje 7€, a autobusy przyjeżdżają na dworzec w Bilbao. Z tego samego dworca odjeżdżają również autobusy do San Sebastian. Bilet w jedną stronę kosztuje 12 € i można je zakupić tutaj. Trasa z Bilbao do Donostia – San Sebastian zajmuje nieco ponad godzinę.