Lizbona, tramwaje – jak z muzeum wyszedł warsztat
Podczas gdy większość europejskich miast stawia na nowoczesne technologie oraz modernizuje system transportu miejskiego, Lizbona pozostała wierna starym klimatycznym tramwajom. A co więcej, ze starych tramwajów zrobiła turystyczną atrakcję! Żółte tramwaje stały się symbolem Lizbony, podobnie jak żółte taksówki przywołują na myśl Nowy Jork.
Decyzja władz Lizbony o wykorzystaniu starych, kultowych tramwajów nie była spowodowana wyłącznie chęcią podwyższenia wpływów z turystki. Powodem pozostawienia na służbie tramwajów, które tak właściwie zostały wprowadzone w latach 30-tych były względy praktyczne. Tylko stare tramwaje mogą poradzić sobie z licznymi wzniesieniami, zakrętami oraz wąskimi uliczkami Lizbony.
Tramwaje remodelado, co znaczy przemodelowane, co prawda zostały dostosowane do współczesnych wymogów technicznych poprzez modyfikację hamulców czy instalacji elektrycznej, jednak ich wygląd tak właściwie pozostał bez zmian.
Śmiało można powiedzieć, że słynna linia nr 28 obrosła legendą. Kolejki na przejażdżkę tramwajem ustawiają się od wczesnych godzin porannych. Podczas, gdy turyści z niecierpliwością wyczekują długie godziny, na przejażdżkę w zatłoczonym do granic możliwości tramwaju, kieszonkowcy zacierają rączki na myśl o dziennym utargu. Na ulicy słychać tylko z ust miejscowych “Parecem sardinhas em lata” –czyli wyglądają jak sardynki w puszce.
Trasa linii 28 jest najdłuższą w Lizbonie i obejmuje główne atrakcje Lizbony. Tramwaje przejeżdżają m.in. w okolicy Zamku São Jorge, Miradouro Portas do Sol , Miradouro de Santa Luzia, Katedra Se czy słynnego bazaru Feira da Ladra. Aby uniknąć kolejek najlepiej podróżować poza godzinami szczytu. Rozwiązaniem może być również rozpoczęcie wycieczki ze stacji końcowej Campo Ourique, zamiast Martim Moniz Rozkłady jazdy tramwaju 28 można znaleźć na stronie Carris.
Niestety rozkład jazdy jest jedynie sugestią, gdyż z uwagi na liczne korki na ulicach Alfamy oraz blokujące tory samochody, tramwaje często się spóźniają. Alternatywną opcją na wycieczkę starym tramwajem jest mniej zatłoczona linia 24, łącząca Praça Luís de Camões z Campolide.
Jednak nie wszystkie pociągi w Lizbonie pamiętają stare czasy, na popularnej linii nr 15, łączącej centrum miasta z Belém jeżdżą nowoczesne pociągi zwane articulado. Trasa tramwaju obejmuje również ciekawe atrakcje turystyczne jak LX Factory, Most 25 kwietnia oraz popularną dzielnicę Belem. Jednak w mojej opinii, to już nie to… w tramwajach brak jest niewygodnych drewnianych ław, czy charakterystycznego pisku i skrzypienia na zakrętach.
Ceny
Bilet zakupiony w tramwaju kosztuje 3€, jednak aby oszczędzić czas i pieniądze najlepiej kupić bilet 24-godzinny który uprawnia do nieograniczonej ilości przejazdów komunikacją miejską, a dodatkowo obejmuje przejażdżkę Elevador de Santa Justa czy Elevador da Glória. Bilet całodobowy kosztuje 6,40 € (dane z 2018 r.)
Ciekawym miejscem aby poznać bliżej historię lizbońskich tramwajów jest Muzeum Carris. Muzeum znajduje się w zajezdni Santo Amaro, w której nadal stacjonują lizbońskie tramwaje.
Zaskakujące jest to, że muzeum jest rzadko odwiedzane przez turystów, co niewątpliwie jest jego zaletą.
Na ogromnym terenie zajezdni znajdują się również warsztaty naprawcze. Dlatego w celu zapewnienia bezpieczeństwa turystom, dojazd do budynku muzeum jest realizowany przy pomocy starodawnego tramwaju. W dniu mojej wizyty, w muzeum nie było ani jednego turysty. dlatego miałam całą karocę na wyłączność 😉
W muzeum podobnie jak w tramwaju, nie było kompletnie nikogo. Ekspozycja była ciekawa, nie powiem… dużo informacji o historii tramwajów oraz wypucowanych eksponatów.
Natomiast w trakcie zwiedzania moją uwagę przykuły niedomknięte drzwi dla personelu. Nie wiem co mnie skłoniło żeby tam zajrzeć, bo tak właściwie, co może być ciekawego w części dla pracowników? Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam ciemny korytarz, zakryty grubymi kotarami, wyglądało to na tyle ciekawie, że postanowiłam zaryzykować 😉
Przesuwam grubą kotarę i widzę ogromną halę naprawczą z wieloma rozmaitymi tramwajami. Co więcej na posterunku nie ma nikogo, trafiłam tam w trakcie przerwy. To oznacza, że mam cały warsztat dla siebie.
Część naprawcza okazała się ciekawsza od samego muzeum. Swoją drogą, jeszcze nigdy nie byłam w takim „lokalu” dlatego tym bardziej zafascynowało mnie to miejsce.