Girl on a Trail – Ludzka strona Lizbony
Po powrocie z Portugalii nie musiałam się długo zastanawiać co będzie tematem pierwszego posta. Tym razem nie będę skupiać się na cudownej architekturze Lizbony, przepięknych punktach widokowych, tramwajach czy sentymentalnych rytmach Fado, zasłyszanych w trakcie zwiedzania Alfamy. Oczywiście te wszystkie elementy tworzą unikalny klimat stolicy Portugalii, jednak w mojej pamięci pozostaną przede wszystkim mieszkańcy tego miasta.
Tak właściwie, to oni tworzą to miasto i jego specyficzną atmosferę, gdyby nie oni Lizbona, z pewnością nie byłaby tak klimatycznym miejscem.
Jacy są mieszkańcy Portugalii?
Mogłoby się wydawać, że Portugalczycy podobnie jak Włosi czy Hiszpanie charakteryzują się typowym, południowym temperamentem, jednak ku mojemu zaskoczeniu na ulicach nie widziałam chaotycznej gestykulacji czy głośnych rozmów. Na pierwszy rzut oka, Portugalczycy są bardziej zdystansowani, nie nawiązują pierwsi kontaktu oraz wydają się bardziej skryci niż inne południowe narody.
Czymś nietypowym dla tej szerokości geograficznej jest choćby muzyka Fado, bardzo emocjonalna, osobista i sentymentalna. Wydaje mi się, że Fado dla Portugalczyków jest czymś więcej niż tylko rodzajem narodowej muzyki, jest to sposób postrzegania świata oraz życia.
Samo słowo Fado, można przetłumaczyć jako los bądź przeznaczenie, a naładowane emocjonalnie teksty opowiadają osobiste historie oraz skłaniają do refleksji nad własnym życiem.
Jednak Fado jest tylko częścią szerszego światopoglądu zwanego Saudade. Właściwie saudade nie ma bezpośredniego przetłumaczenia w innych językach i choćby ze względu na ten fakt jest tak typowe dla Portugalczyków. Słowo to wywodzi się z łacińskiego słowa solum, które w przetłumaczeniu znaczy: sam/samotny.
Saudade nierozerwalnie wiąże się historią Portugalii jako kraju żeglarzy – odkrywców i kolonizatorów oraz ma wymiar narodowy i jednostkowy. Z jednej strony jest jakby tęsknotą za dawną potęgą państwa, natomiast z drugiej to tęsknota za bliskimi oraz krajem.
Saudade przejawia się w każdej sferze życia, zaczynając od prywatnego, a kończąc na sztuce czy muzyce. Można ją określić symbolem tożsamości narodowej Portugalii bez której nie da się zrozumieć Portugalczyków.
Pomimo sentymentalnej, melancholijnej natury, Portugalczycy są bardzo przyjaznym i otwartym narodem. Co prawda, bariera językowa utrudniała mi bliższe poznanie napotkanych osób oraz ich historii, niemniej jednak na podstawie obserwacji zachowania, pojedynczych słów i gestów postaram się przedstawić swój obraz mieszkańców Lizbony.
Chodząc zabytkowymi ulicami Lizbony odniosłam wrażenie jakby miasto to zatrzymało się w czasie. Lizbona nie jest z pewnością typową europejską stolicą. Oczywiście podobnie jak w większości dużych zabytkowych miast ilość turystów na ulicach jest ogromna, podobnie jak ilość samochodów oraz ogólny gwar na ulicach, jednak na tym podobieństwa się kończą.
Życie mieszkańców toczy się tu swoim rytmem. Najbardziej widocznym wyrazem tego jest wszechobecne pranie wywieszone na balkonach i w oknach. Przechadzając się uliczkami Lizbony, co rusz można zobaczyć Portugalki, starannie rozwieszające świeże pranie z papierosem w ustach. Momentami odnosiłam wrażenie, jakby wisząca pościel czy ubrania pełniła rolę podobną do rowerów w Amsterdamie, gdyż przyznam szczerze, że ani razu nie dostrzegłam, aby ktoś je ściągał 😉
W mojej opinii Lizbona swój unikalny charakter, w dużej mierze zawdzięcza starym mieszkańcom. Zresztą to właśnie im, za sprawą pewnej fotograf – Camilli Watson, zostały poświęcone niektóre ulice Lizbony. Ulice: Rua do Capelão czy Beco das Farinhas zostały przez Camille przeobrażone w galerie na świeżym powietrzu.
Pastelowe elewacje budynków ozdobione są kontrastującymi, czarno-białymi fotografiami ich mieszkańców. Jest to o tyle niesamowite, że spacer zabytkowymi uliczkami, to coś więcej niż standardowe zwiedzanie. Dzięki tym zdjęciom, można poczuć klimat tej prawdziwej Lizbony, obserwując miasto z perspektywy podwórka jej mieszkańców.
Jednak największym zaskoczeniem dla turysty w Lizbonie, może być fakt, że również on jest obiektem obserwacji. Częstym obrazkiem jaki zauważyłam w oknach lizbońskich kamieniczek, są właśnie starsze osoby, obserwujące toczące się swoim rytmem, życie wielkiego miasta.
Zdumiewające były dla mnie reakcje tych osób, na propozycję zrobienia im zdjęcia, żadna z nich nie odmówiła, a cześć specjalnie poprawiała sobie włosy lub kołnierzyk. Jeden starszy pan widząc, moje potknięcie, gdy szłam skoncentrowana na kadrze, bez słów skinął mi głową żebym zrobiła mu zdjęcie, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.
Szczególnym typem mieszkańców Lizbony, których darzę największym sentymentem są starsze panie sprzedające w wąskich uliczkach Alfamy, własnej roboty ginje – nalewkę wiśniową.
Przyznam szczerze, że tyle serdeczności i życzliwości chyba jeszcze nigdy nie odczułam w trakcie żadnej z podróży. Bardzo żałowałam, że nie znam portugalskiego, aby móc posłuchać ich historii, natomiast często gesty potrafią znaczyć więcej niż słowa, a uwierzcie mi uścisków było naprawdę dużo.
Portugalczycy wydają się być także bardzo przywiązani do swojego miejsca, podwórka, zakupy robią w okolicznych małych sklepikach, a czas wolny spędzają w okolicznych kafejkach i barach.
Popularnym miejscem spotkań jest bulwar. Spotykają się tutaj zarówno turyści jak i miejscowi, część osób nerwowo wyczekuje swojej drugiej połówki, niektórzy przychodzą tu po prostu pomyśleć lub odpocząć, pobawić się lub zwyczajnie porobić zdjęcia z charakterystycznym Mostem 25 Kwietnia oraz pomnikiem Cristo Rei w tle.
Bardzo ciekawym miejscem do obserwacji jest tzw. Bazar Złodziei, organizowany w każdy wtorek i sobotę, tuż obok Panteonu.
Za grosze można tu kupić różnego rodzaju stylowe starocie, ale także ubrania oraz tradycyjne płytki azulejos, a przy okazji podpatrzeć targujących się Portugalczyków oraz sprzedawców zachwalających swoje towary.