Williamsburg – dwa światy Nowego Jorku
Williamsburg odwiedziłam pod koniec mojego pobytu w Nowym Jorku. Tak właściwie nie miałam specjalnych wyobrażeń co do tej części NYC, gdyż nie jest ona zbyt szeroko opisywana w przewodnikach. Jednak, w momencie kiedy wyszłam ze stacji metra Bedford Av, wiedziałam, że trafiłam we właściwe miejsce.
Williamsburg znajduje się w północnej części Brooklynu, a jego nazwa pochodzi od mostu, który często mylony jest z mostem Brooklińskim. Jest tu dość spokojnie w porównaniu do Manhattanu, na ulicach nie ma wiecznych korków, a tempo życia wydaje się tu być znacznie zwolnione.
Williamsburg składa się jakby z dwóch zupełne odmiennych części. Pierwsza z nich należy do ortodoksyjnej społeczności żydowskiej tzw. chasydów. Miejsce to wygląda jakby czas się tu zatrzymał. Na ulicach można tu zobaczyć wyłącznie panów z pejsami w czarnych kapeluszach. Są to głównie potomkowie emigrantów z Europy Wschodniej, którzy w trakcie II Wojny Światowej uciekli przed holokaustem. Odwiedzając Williamsburg nie miałam pojęcia, że trafię w takie miejsce, dlatego nie byłam odpowiednio ubrana. Podczas, gdy w całym NYC nie ma żadnych ograniczeń w zakresie stylizacji, tutaj obowiązuje skromny dress code. Zresztą od razu poczułam, że nie jestem tu mile widziana. Mijające mnie osoby odwracały wzrok jakbym była powietrzem, z pewnością byli zdegustowani moimi krótkimi spodenkami i bluzką z krótkim rękawem. Tak właściwie to poczułam się tutaj jak w dzielnicy Mea Shearim w Jerozolimie. Nauczona doświadczeniem stamtąd wolałam nie wyciągać aparatu w obawie przed oberwaniem kamieniem. Druga część Williamsburga jest zamieszkiwana przez rozmaitych artystów oraz hipsterów różnego pochodzenia. Ma to swoje odzwierciedlenie w muralach, klimatycznych knajpkach oraz ciekawych miejscówkach. Patrząc na te dwa odmienne światy, bez problemu można się domyślić, że nastroje są tutaj dość napięte.
Urok Williamsburga tkwi w opuszczonej przemysłowej zabudowie, która obecnie dostaje drugie życie. Jednym z największych zakładów była fabryka cukru Domino Sugar. Fabryka powstała w 1856 r., a niecałe 15 lat później produkowała więcej niż połowę cukru sprzedawanego w całych Stanach. Została zamknięta w 2004 r.
Obiekty związane z dawną fabryką są przywracane do życia i idealnie wkomponowują się w nowoczesny, industrialny wygląd tego miejsca.
Co prawda sam budynek fabryki wygląda nadal psychodelicznie, natomiast wokół niego utworzono Domino Park – teren rekreacji dla mieszkańców. Długa promenada z niesamowitym widokiem na Manhattan, plac zabaw, fontanny, knajpki, wybieg dla psów, boisko do Bocce czy siatkówki to główne atrakcje tego miejsca.
Popularnym miejsce spotkań jest Brooklyn Brewery. Browar zostało założone w 1988 r. i był pierwszym tego typu miejscem, które powstało w NYC. Tu zresztą zapoczątkowano trend na piwa craftowe. Obecnie Brooklyn Brewery ma w ofercie wiele rodzajów piw oraz sklepik z pamiątkami.
Williamsburg warto odwiedzić w sobotę kiedy organizowany jest tutaj Smorgasburg – ogromny targ spożywczy na świeżym powietrzu. W okresie od wiosny do jesieni, Smorgasburg przyciąga setki ludzi, którzy chcą spróbować unikalnych potraw w rozsądnych cenach.
Swoją drogą, jest tu w czym wybierać, ponad 100 food trucków oferuje szaszłyki, makarony, owoce morza oraz rozmaite przepyszne desery.
Targ zlokalizowany jest tuż obok Marsha P. Johnson State Park, z którego roztacza się niesamowity widok na Manhattan. Czy można wyobrazić sobie lepszą miejscówkę na lunch?
Tuż obok targu znajduje się także giełda starych płyt, jak widać na załączonym obrazku ma również dużo entuzjastów ?
Williamsburg słynie także z unikalnych second-handów. Ponadto, co weekend przy ulicy 7th St, organizowany jest pchli targ. Jak już kiedyś wspominałam uwielbiam tego typu miejsca, ponieważ praktycznie nie są odwiedzane przez turystów, dzięki czemu panuje na nich lokalny klimat.
Williamsburg flea zrobił na mnie ogromne wrażenie. Na miejscu spodziewałam się zobaczyć standardowy asortyment jak na tego tupu bazarach. Tymczasem poczułam się jakby znalazła się w Stanach jakieś kilkadziesiąt lat wstecz.
Nie jestem fanką produktów sprzedawanych w tego typu miejscach, natomiast jeśli mam być szczera to gdybym miała miejsce w bagażu to z pewnością wydałabym tu fortunę. Ostatecznie skusiłam się tylko na nowojorską tablicę rejestracyjną.
Oprócz ciuchów i biżuterii można tu znaleźć także stary sprzęt fotograficzny, książki, flagi czy akcesoria do baseballu.
Jednak to nie wszystko, idąc dalej w kierunku północnym, na ulicach słychać coraz język polski. Znajduje się tu słynny Greenpoint czyli „enklawa” Polaków w Nowym Jorku. Wycieczkę najlepiej zakończyć w Peter Pan Bakery, gdzie można spróbować przepysznych pączków.
Williamsburg łączy w sobie tradycję i nowoczesność. Opuszczone zakłady przemysłowe współistnieją z nowoczesną zabudową oraz bogatym street artem. Williamsburg to także niesamowita mieszanka kultur, gdzie ortodoksyjny styl życia współistnieje z hipsterką. Z pewnością warto zboczyć trochę ze szlaku wytyczonego przez przewodniki by tu zajrzeć ?