Metz – miasto mirabelek
Metz, stolica Lotaryngii, znajduje się w północno – wschodniej Francji, u zbiegu rzek Mozeli i Seille, zaledwie 50 km od słynnego Schengen.
Nie będziemy ukrywać, że o wizycie w tym niezbyt znanym przez turystów miejscu zadecydowała właściwie bliska odległość od Luksemburga oraz sieć połączeń Flibco (o której możecie przeczytać tutaj).
Jednak pomijając dogodną lokalizację oraz siatkę połączeń, czy warto odwiedzić to miasto?
Z całą pewnością warto się tu wybrać ze względu na wspaniałą ponad 3000 – letnią historię, odzwierciedloną w bogatej i różnorodnej architekturze miasta. Oprócz przepięknie zdobionych katedr, można tu znaleźć mury oraz warownie sięgające czasów XIII wieku, a idealnym miejscem do odpoczynku są liczne promenady ciągnące się wzdłuż rzeki Mozeli oraz parki.
Naszą wycieczkę zaczęliśmy oczywiście od Avenue Foch, gdzie zatrzymuje się Flibco.
Słynie ona z przepięknych willi przedzielonych parkiem przebiegającym wzdłuż alei, a także z wieży która stanowi element dawnych fortyfikacji miasta.
Aleja ta sąsiaduje ze stacją kolejową, która na pierwszy rzut oka przypomina kościół. Ta część miasta charakteryzuje się odmienną, niemiecką zabudową.
Część niemiecką tworzą surowe budowle zbudowane z szarego kamienia, natomiast w części francuskiej dominuje kolor mirabelki –uznawanej w Lotaryngii za symbol dostatku, ale o tym później.
Najbardziej okazałą budowlą Metz jest z pewnością Katedra św. Stefana.
Powstała ona w XII wieku z połączenia dwóch kościołów. Pomimo, że z zewnątrz nie wyróżnia się niczym szczególnym, uchodzi za jedną z najpiękniejszych we Francji.
Jej sekretem jest surowe gotyckie wnętrze, które wypełniają wspaniałe witraże o łącznej powierzchni sięgającej 6500 m2.
Nic dziwnego, że otrzymała przydomek „Latarni Boga”. Dodatkowo, jest jednym z najwyższych kościołów we Francji.
Tylko tutaj, oprócz wspaniałych witraży, czy rzeźb można znaleźć „wannę”, pochodzącą jeszcze z czasów rzymskich. Była ona wykorzystywana do sakramentu chrztu.
Tuż obok katedry znajduje się ciekawy budynek – Marche Couvert.
Jego piaskowy kolor doskonale wpisuje się w architekturę słynnego Place d’Armes. Jest to dawna siedziba biskupa, która obecnie pełni funkcję hali targowej.
Codziennie rano, swoje stoiska rozstawiają tutaj producenci tradycyjnych regionalnych specjałów. Oprócz owoców, warzyw, ryb czy wędlin, można spróbować tego co najlepsze w Metz, czyli lokalnych serów, pasztetu, niezliczonej ilości ciast, konfitur oraz słynnego eau de vie – słynnego alkoholu wytwarzanego z „produktu ekspertowego” Metz – zapomnianych u nas mirabelek.
Cała Lotaryngia stanowi niejako krainę mirabelek, w sierpniu odbywa się tutaj również popularne święto tych owoców. Unikalną atmosferę targu tworzy samo wnętrze dawnego pałacu oraz utrzymane w starodawnym stylu stoiska.
Jakby komuś jednak było mało, to na placu znajdującym się tuż przed Marche Couvert może odwiedzić liczne stoiska z lokalnym miodem, pieczywem oraz fenomenalnymi słodyczami w nie mniej „fenomenalnych” cenach.
Marche Couvert to cała kwintesencja Francji, gdzie sposób ułożenia zwykłych ziemniaków czy pomidorów zasługuje na adnotację w słynnym przewodniku Michelin, a umiejętność targowania stanowi niemałe wyzwanie dla turystów władających wyłącznie w języku tej „gorszej” strony kanału La Manche.
Naszą ignorancję lingwistyczną można porównać do Linii Maginota, usilne próby porozumienia nawet w języku Moliera, były bezskuteczne. Co więcej zdemaskowaliśmy Francuzów, którzy doskonale nas rozumieli, kiedy próbowaliśmy porozumieć się z nimi po angielsku, jednak przekornie odpowiadali po francusku!
Nie mniej popularną budowlą sakralną w Metz jest Temple Neuf. Została wybudowana w trakcie panowania niemieckiego w latach 1901 – 1904 i pełniła funkcję kościoła garnizonowego. Jego budowa wiązała się z licznymi protestami miejscowej ludności, gdyż obiekt nie wpisywał się w architekturę miasta.
Jednak, Niemcy postanowili uczynić z tej budowli symbol swojego panowania. Pomimo, że intencje zaborcy nie były do końca zbożne, to jednak efekt jest oszałamiający. To co czyni ten obiekt wyjątkowym, jest z pewnością jego położenie. Kościół znajduje się na malutkiej zielonej wysepce, porośniętej niezliczoną ilością kwiatów.
Dodatkowo zdumiewa swoim wyglądem. Szary kamień kościoła mocno kontrastuje z różowymi i fioletowym zdobieniami, co jest trochę zaskakujące dla tego typu budowli, tym bardziej przeznaczonych dla wojska.
Najpiękniejszy widok na kościół jest z trzech otaczających go mostów: Pont des Roches, Pont Saint – Marcel oraz Moyen Pont.
Pierwsze dwa, ozdobione kwiatami doskonale komponują się z landrynkowymi kolorami kościoła, natomiast z ostatniego można ujrzeć tę budowlę z innej, ciekawej perspektywy.
Temple Neuf sąsiaduje z jedną z najstarszych, funkcjonującą po dziś dzień operą we Francji. Znajduje się ona na placu – Place de la Comedie, w otoczeniu przepięknego małego ogródka.
W trakcie intensywnego zwiedzania warto odwiedzić Place St. Louis, gdzie w cieniu kolumnad można usiąść w klimatycznej knajpce.
Na zakończenie wizyty warto odwiedzić ikonę Metz – tzw. Bramę Niemiecką (Porte des Allemands), będącą częścią fortyfikacji wybudowanych pomiędzy XIII i XV wiekiem.
Sama brama jest właściwie zamkiem, będącym jednym z najstarszych tego typu obiektów we Francji.